- Zawsze się boję, czy nie zmarnujemy następnej szansy, którą po raz kolejny daje nam historia. Od początku bowiem stosunków polsko-niemieckich te szanse były notorycznie zaprzepaszczane, marnotrawione, często z obydwu stron.
Teraz, zwłaszcza od 1989 r.,wydawać by się mogło, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby owe stosunki zostały rzeczywiście znormalizowane, o czym zawsze tylko marzyliśmy. Tymczasem co pewien czas pojawiają się jakieś zadry. Znowu zawinione zarówno przez jedną, jak i drugą stronę. Choć ostatnio wydaje mi się, że bardziej przez naszą stronę.
- Naszymi swoistymi kompleksami, które swoim rodowodem sięgają czasów głównie zaborów, no i oczywiście doświadczeniami II wojny światowej, które ogromnie zaważyły na naszych wzajemnych stosunkach.
- Przynależność i Polaków, i Niemców do jednego tworu, nie tylko politycznego, jakim jest Unia, to dar boży, bo przecież pewne historyczne zadry niejako automatycznie odpadły. Sprawa granic np. przestała być godna tego, by ją w ogóle rozpatrywać.
- W czasie, kiedy przewodniczyłem polskiej stronie komisji, najbardziej drażliwe były dwa problemy. Pierwszy to rola zakonu krzyżackiego w kształtowaniu stosunków polsko-niemieckich aż do czasów współczesnych i drugi problem to problem wysiedleń czy - jak Niemcy nazywają - wypędzeń. Jeśli idzie o sprawy krzyżaków, to ze strony niemieckiej była wyraźna skłonność do przeceniania roli, znaczenia tego zakonu i jego wpływu na rozwój cywilizacyjny, zwłaszcza Polski Północno-Wschodniej. Strona polska natomiast nadmiernie, jak się później okazało, wyolbrzymiała niszczycielską rolę zakonu w stosunku do Polski i Litwy. Trzeba było kilku konferencji naukowych, żeby jednak osiągnąć jakiś kompromis wśród uczonych, którzy dotychczas radykalnie różnili się swoimi postawami metodologicznymi i sposobem interpretowania źródeł historycznych. Wówczas ustaliliśmy, że zakon krzyżowy niewątpliwie spełnił funkcję cywilizacyjną w stosunku do Europy Wschodniej, co widać po dziś dzień. Wystarczy się przyjrzeć zamkom i kościołom przez niego wznoszonym na tzw. ziemiach odzyskanych. Z drugiej strony, Niemcy musieli przyznać, że zakon ten, zgodnie z ówczesną doktryną polityczną, starał się zawłaszczyć tereny, którymi nie zarządzały jeszcze narody, tylko dynastie walczące o poszerzenie swojego stanu posiadania.
-
Czy rzeczywiście w tzw. Polsce B zaczęła przeważać tęsknota za silną władzą, jej omnipotencją i zgoda na pójście rządzących drogą na skróty, często omijając, a nawet łamiąc zasady państwa prawa?
- Tu trzeba chyba jednak sięgnąć do specyficznego dla Polaków sposobu rozumienia przez nich państwa i jego powinności, zwłaszcza wobec jego obywateli. Jak wiadomo, do dziedzictwa okresu rozbiorów należy to, że Polacy z jednej strony uwielbiają państwo i jego instytucje, a z drugiej strony mają je w najgłębszej pogardzie. W przypadku innych nacji to się nie zdarza. Nawet chyba takich, które mają podobne do nas losy, utratę państwowości. W tym rozdarciu w stosunku do własnej państwowości Polacy pozostają do dziś. I być może dlatego dziś bardziej odzywają się oczekiwania, że państwo rozwiąże ileś tam problemów. Że ta metoda rządzenia: ograniczania państwa obywatelskiego, jest w rezultacie szkodliwa dla społeczeństwa i niebawem większość wyborców o tym się przekona. Nie da się zatrzymać - no może na chwilę, co chce robić PiS - pewnych procesów cywilizacyjnych, które nabrały w Polsce, poprzez nasze wstąpienie do UE, wyraźnego tempa. I to jest pocieszające.
(Władysław Markiewicz (ur. w 1920 r.) - socjolog, profesor Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu od 1966 r. i Uniwersytetu Warszawskiego od 1972 r. W latach 1966-1973 dyrektor poznańskiego Instytutu Zachodniego, członek Polskiej Akademii Nauk, od 1972 r. do 1983 jej sekretarz Wydziału Nauk Społecznych, a w latach 1994-1989 wiceprzewodniczący. Przewodniczący polsko-niemieckiej komisji ds. podręczników (1972-1984). Główne dziedziny zainteresowań: socjologia narodu, socjologia stosunków politycznych.)
Komentarze
Niemiecka mniejszość w Polsce ma swoich przedstawicieli w Sejmie polskim oraz wiele przywilei. W TV Katowice słyszymy nawet audycje w języku niemieckim czy Polacy w Niemczech mają podobne przywileje? Czy mam wylicza jeszcze więcej różnic???