„Kiedy w latach osiemdziesiątych tysiące Polaków uciekało na zachód, wszyscy oni robili to podwójnie nielegalnie. Nielegalnie, bo mieli obowiązek wrócić, do czego się zobowiązali. Nielegalnie, bo mieli obowiązek oddać paszport, który, przypominam, nie był ich własnością; należał do państwa, czyli PRL. Nielegalnie, bo mieli wizy turystyczne a ich obowiązkiem było wyjechać z kraju, do którego się udali; ich przedłużający się pobyt i starania, by osiąść na stałe też był nielegalny.
Byliśmy więc wszyscy nielegalnymi imigrantami i nielegalnymi emigrantami, choć mieliśmy to oczywiście w dupie.
Desperacja, by żyć normalnie, była tak wielka, że nie było w nas potrzeby i woli przestrzegania przepisów. Każdy, kto pamięta lata osiemdziesiąte pamięta kogoś, kto zwiał. Nie toczyła się w Polsce wojna, nie było zagrożone nasze życie i zdrowie - po prostu mieliśmy marzenia i chęć pooddychania wolnością. Pragnienie nowych szans i godnego istnienia. Nikt do nas nie strzelał, nikt nie walił w nas kolbami karabinów, nikt nie przerzucał nas przez druty, nie darł paszportów. Nikt na nas nie polował. Kulturalnie było, z szacunkiem: występowało się o azyl, albo, można było udać się do wybranej ambasady, schronić się w obozie dla uchodźców, można było wylecieć za ocean. Jedni dostawali finansowe wsparcie, inni musieli sobie radzić sami.
Przez mój dom w Atenach przewinęło się mnóstwo takich ludzi. Charakteryzowało ich jedno: o Grekach i Grecji wyrażali się z najwyższą pogardą. Nazywali ich „malaki”. Pewnie w RFN o Niemcach mówili „szwaby” a o Duńczykach „duny”. Zero wdzięczności. Jakby się należało.
Dziś ci ludzie siedzą sobie w Kanadzie, w Stanach, w Australii. Większość ma dobre życie. Jeszcze lepsze życie mają ich dzieci i wnuki. Przez lata wspierali rodziny w Polsce. Te same rodziny, które teraz drą mordy o minowaniu granicy.
Nie wiemy, co się wydarzy. Jak potoczą się losy Polaków. Mamy na wschodzie wojnę. Rosja już tu jest a faszyzm maszeruje spokojnie, bez zakłóceń. Być może trzeba będzie uciekać. Być może za kilka lat nie będziemy już w EU.
Wtedy prawdopodobnie te drące się mordy ruszą znów na zachód. Będą domagać się pomocy. Azylu. Żarcia. Kasy. I będą wrzeszczeć, żeby szwaby, malaki, żabojady, angole czy makarony otworzyły granice. Zawsze wściekli, i zawsze zdradzeni o świcie.
Być może wszystko będzie już zaminowane a wojsko będzie strzelać. Dacie sobie głowy uciąć, że będzie inaczej?
Nic kurwa nie pamiętamy, nic nie rozumiemy. Nasz naród wybrany, niezmiennie zbrzydzony innymi nacjami. Czytam komentarze pod OKO.press, o postrzelonym Afgańczyku. Link w komentarzu. Rzygać się chce.
Fota/ Berlin, ludzie uciekający na zachodnią stronę”.