Któż z nas nie zna obrony Jasnej Góry przed Szwedami? Jeśli nie z historii Polski, to z „Potopu" Henryka Sienkiewicz. . Jeśli nie z „Trylogii"", z powieści Kraszewskiego czy z widowiska R. Bośniackiej „Obrona Częstochowy", to na pewno z filmu Jerzego Hoffmana.. Przeor klasztoru, znakomicie i grany przez nie żyjącego już Stanisława Jasiukiewicza, zapadł nam w pamięci jako mąż szlachetny, uduchowiony, wierny królowi Janowi Kazimierzowi. Patriota, który zdecydowanie odrzucał wszelkie próby ugody ze Szwedami.
Godzina zwycięstw i cudów
W drugim tomie „Potopu” czytamy:
„Tymczasem ksiądz Kordecki przygotowywał dusze ludzkie. Przystępowano do nabożeństwa, jakby w wielkie i radosne święto, i gdyby nie niepokój i bladość niektórych twarzy, można by przypuszczać, że to wesołe i solenne Alleluja! Się zbliża. Sam przeor mszę celebrował, ozwały się wszystkie, dzwony. Po mszy nabożeństwo nie ustawało jeszcze: wyszła bowiem wspaniała procesja na mury. (...) Biła godzina druga z południa; procesja była jeszcze na murach. A wtem na krańcach; gdzie niebo zdawało się stykać z ziemią i rozciągały się mgły sinawe, w tych mgłach właśnie zamajaczyło coś i poczęło się poruszać, wypełzły jakieś kształty, z początku mętne, które zawierając się stopniowo stawały się coraz wyraźniejsze. Okrzyk nagle się uczynił na końcu procesji: - Szwedzi, Szwedzi idą. Potem zapadła cisza, jakoby serca i języki zdrętwiały: dzwony tylko biły, dalej. Lecz w ciszy zabrzmiał głos księdza Kordeckiego: - Bracia, radujmy się! Godzina zwycięstw i cudów się zbliża".
Wspaniale nieprawdziwie
To tylko jeden z malowanych piórem Sienkiewicza cudownych obrazków z naszej przeszłości historycznej. Cóż z tego, kiedy, jak twierdzą naukowcy, wspaniała „Trylogia” rozmija się z faktami historycznymi. Przecież mimo polemicznych rozpraw i dzieł naukowych większość społeczeństwa będzie patrzeć na przeszłość przez pryzmat przygód Pana Michała, Kmicica czy Zagłoby. Jak bowiem słusznie zauważył Diderot: „Wszystkie narody mają w swej historii fakty, które byłyby cudowne, gdyby nie to, że są nieprawdziwe".
Miał rację ten francuski pisarz i filozof, chociaż żył w XVIII wieku i nie mógł znać dzieła Sienkiewicza. Obrona Jasnej Góry i niezłomność Kordeckiego były nie takie świetlane, jak. czytaliśmy i oglądaliśmy. Szwedzi podeszli pod klasztor 18 września 1655 roku, a 26 grudnia 1655 roku opuścili pozycje. Wbrew temu, co napisano w wielu rozprawach, a także w „Trylogii”, oblężenie to nie wstrząsnęło Rzecząpospolitą. Ponadto, jak wyglądała ta obrona, skoro polscy żołnierze służący pod Szwedami bez przeszkód przychodzili na mszę do klasztoru?
Wiarygodne tylko ślady na śniegu
Zakończenie oblężenia Sienkiewicz sugestywnie opisuje w „Potopie":
„Szli tedy z miasta Częstochowy i z wiosek okolicznych, i z lasów pobliskich, gwarno i ze śpiewaniem. Krzyżowały się coraz to nowe wieści; każdy widział odchodzących Szwedów i opowiadał, dokąd odchodzili.
W kilka dni później pełno było ludzi na pochyłościach i na dole pod górą. Bramy klasztoru otwarły się szeroko, jak zwyczajnie bywały przed wojną • otwarte; jeno wszystkie dzwony biły, biły, biły... a owe głosy tryumfu leciały w dal i słyszała je cała Rzeczypospolita.
Śnieg zasypywał ciągle ślady Szwedów”.
W tym opisie jedno jest tylko, prawdą. Śnieg rzeczywiście pokrywał ślady odchodzących żołnierzy Karola Gustawa. Reszta rozmija się z faktami.
Obronę Jasnej Góry ledwo dostrzeżono w najbliższej okolicy. Dowody na to przytacza wybitny historyk Adam Kersten. Mimo że z wojny polsko- szwedzkiej zachowały się w archiwach, i bibliotekach „dziesiątki, jeśli' nie setki tysięcy" dokumentów po polsku, po łacinie, niemiecku i francusku, to według jego badań prawie w żadnym z nich nie wspomina się o oblężeniu Jasnej Góry i o cudownym wpływie jej obrony na cały kraj.
Ponadto w żadnym z uniwersałów czy listów królewskich nie ma wzmianki o obronie klasztoru. Także w innych dokumentach z 1655 roku, a zachowało się ich wiele, wraz z uniwersałem opolskim Jana Kazimierza, nie podjęto też tej, ponoć tak ważnej dla Rzeczypospolitej, sprawy. Wręcz przeciwnie — stwierdzano, że podnietą do działań militarnych było powstanie na Podgórzu, a nie opór paulinów.
Milczenie wokół obrony klasztoru
Tenże sam Kersten stwierdza:„Ze strony dworu, dostojników Kościoła i urzędników królewskich, przez pierwszą połowę roku 1656 nie pada oficjalnie słowo o oblężeniu i obronie klasztoru. Nie pada podczas ślubów lwowskich (m.in. powierzenie Matce Boskiej korony polskiej - przyp. C.L.), odrzucić więc trzeba wywód nie poparty dowodami, że przysięga złożona przez Jana Kazimierza w lwowskiej katedrze była następstwem obrony klasztoru. Kult Maryjny w Rzeczypospolitej był bardzo rozwinięty i nie ograniczył się do jednego sanktuarium. W rozległym państwie, w którym komunikacja i obieg informacji były w ówczesnych warunkach bardzo utrudnione, lokalne ośrodki: kościoły, obrazy, kapliczki, bez porównania bardziej wiązały się: z przedmiotem kultu niż Jasna Góra, która chłopu lub nawet drobnemu szlachcicowi z Podlasia, Podola, Pomorza była równie daleka jak Rzym czy Betlejem, daleka i abstrakcyjna”.
Któż więc stworzył tę wersję cudowności i znaczenia obrony klasztoru? Jak wiadomo z dokumentów, do 1658 roku, to jest: do czasu ukazania się „Nowej Gigantomachii”, napisanej przez ojca Augustyna, czyli księdza Klemensa Kordeckiego, obrona Jasnej Góry stanowiła tylko maleńki fragment walk przeciwko Szwedom. Dopiero ta publikacja, będąca czymś w rodzaju diariusza wydarzeń związanych z oblężeniem, stała się zaczątkiem i podstawą legendy.
Archiwa szwedzkie ujawniają fałszerstwo Kordeckiego
Książkę tę napisał ksiądz Kordecki z bezpośrednie; inspiracji" królowej Ludwiki Marii i dworu, przy dużym zainteresowaniu króla Jana Kazimierza i nuncjusza papieskiego. Publikacja ta wiele faktów przeinacza bądź pomija. Mało tego, zostaje w „Nowej Gigantomachii zamieszczony list przeora Kordeckiego do generała Buchada Müllera, który - jak byśmy dziś powiedzieli - został sfałszowany. Naukowcy odkryli w archiwach szwedzkich inny tekst niż ten, który zamieścił Kordecki. Po ujawnieniu tego faktu delikatnie napisali, że „między obydwoma tekstami leżały istotne różnice".
A były to różnice niebagatelne. Kordecki nie tylko pisze o szturmie szwedzkim, którego nie było, ale i - cytując własny list do Müllera - ukrywa taki „drobiazg”, jak wiernopoddańczy hołd Karolowi Gustawowi i uznanie go za króla Polski. W oryginale zachowanym w Szwecji pismo Kordeckiego brzmi w najważniejszych fragmentach tak:
■„Niechaj się dowie szanowna i szlachetna Dostojność Wasza, że nasz stan zakonny nie posiada prawa wybierania królów, lecz czci tych, których szlachta królestwa wybrała. Ponieważ Jego Królewską Mość Króla Szwecji całe królestwo (tj. Polska - przyp. C.L.) uznaje i na swego pana wybrało, przeto i my z naszym miejscem świętym (...) pokornie poddaliśmy się Jego Królewskiej Mości Szwecji; świadczy o tym list salwagwardii (tzn. gwarancji - przyp. C.L.) szanownego i szlachetnego pana Wittenberga, naczelnego wodza, danej naszemu klasztorowi dnia 28 października (...). Czcimy więc jako ulegli poddani Jego Królewską Mość Szwecji, Pana naszego najłaskawszego, nie zamierzamy też podnieść zaczepnego oręża przeciw wojsku Jego Królewskiej Mości. (...) Nasz klasztor i poświęcona Bogu i Jego Najświętszej Matce świątynia (...) zasyła do Boskiego Majestatu modlitwy za bezpieczeństwo Najjaśniejszego Króla Szwecji, Pana i protektora naszego królestwa, jak i nas samych, których bynajmniej nie jest powołaniem opierać się potędze królów (...). Cokolwiek Jego Królewska mość rozkaże, spełnimy".
Czy tak pisze patriota polski walczący ze Szwedami, obrońca Jasnej Góry? Czy może tak jednoznacznie obrońca ojczyzny uznać Karola Gustawa za króla polskiego i obiecać spełnić wszystkie jego żądania? Ponadto już 6 sierpnia odbyła się narada w klasztorze, na której rozważano możliwość poddania się paulinów i całego kraju Szwedom. Nie bez podstaw, gdyż w niecałe półtora miesiąca później, tj. 18 września 1655, nuncjusz papieski napisał do Rzymu, że prymas Polski prowadzi tajne rozmowy ze Szwedami i ma zamiar przeprowadzić proces koronacyjny innego króla.
Tak więc nie można zaprzeczyć, że ks. Kordecki zdradził swego pana: króla Polski Jana Kazimierza. Był - jakbyśmy dziś powiedzieli - kolaborantem, mimo iż później nie wpuścił Szwedów na Jasną Górę. Ale czy w ten sposób stał się bohaterem? Tym bardziej że już raz wystąpił przeciwko swemu królowi - w kwietniu 1655 roku nie otworzył ognia z dział klasztornych do rokoszan Lubomirskiego i zamknął bramy Jasnej Góry przed żołnierzami Jana Kazimierza, tak jak w końcu tegoż roku przed Szwedami.
Skąd i dlaczego legenda?
Odpowiedź na to pytanie jest kluczem do zagadki stworzenia z ks. Kordeckiego herosa patriotyzmu i wierności królowi polskiemu. Nie można jednak, zapominać, że nie tylko Kordecki złożył wiernopoddańczy hołd Karolowi Gustawowi. Znany historyk Ludwik Kubala zamknął swe rozważania o wojnie szwedzkiej rozdziałem pt.: „Cała Polska się poddaje".I była to prawda.
Jan Sobieski, późniejszy bohater spod Wiednia, tylko dlatego nie oblegał Jasnej Góry wspólnie z Mullerem, że z Karolem Gustawem i wojskami szwedzkimi odszedł do Prus Stefan Czarniecki zachowywał neutralność, ale deklarował - za przykładem większości szlachty, magnatów i wojska - przejście na stronę Karola Gustawa. Mało tego - jak podaje A. Kersten — wojska kwarciane przeszły na służbę Karola Gustawa, hetmani zaś i inni dowódcy złożyli mu przysięgę. Nagrodą miała być zapłata wojsku, z którą skarb koronny zalegał, a także nadania i inne awanse dla wodzów.
Źródłem tych działań była niechęć szlachty do Jana Kazimierza za gwałcenie ich praw. Społeczeństwo wierzyło, że akt poddańczy wobec Karola Gustawa był jedynym ratunkiem dla ojczyzny przywiedzionej do ostateczne, zguby przez Jana Kazimierza. Wystąpienia zbrojne przeciw Szwedom nie były równoznaczne z obroną ojczyzny, lecz z obroną Jana Kazimierza. W XVIl-wiecznej Polsce bowiem król i państwo nie byli tożsami ani prawnie, ani w świadomości społecznej.
Mimo to po powstaniu na Podgórzu i walce szlachty oraz wojsk koronnych przeciw Szwedom poprzedni akt poddańczy wobec Karola Gustawa i stawał się rzeczą wstydliwą, którą każdy chciałby ukryć. Trzeba więc było znaleźć bohaterów wspaniałych. Wybór padł na Jasną Górę i Kordeckiego. Stworzono z nich symbol powszechnego oporu. Nieważne, że nieprawdziwy, ale za to i bardzo użyteczny.
Winni Lutry, Żydzi i Niemcy
Za pomocą. legendy zamierzano odwrócić uwagę od powszechnej zdrady. Klasycznie i odwieczną metodą było i jest szukanie wroga oraz winnych, i Oczywiście pierwszymi byli Szwedzi, ale na drugim miejscu plasowała się szlachta i wojsko polskie, które poparło Karola Gustawa. Zamiast nich znaleziono winnych wśród szlachty protestanckiej. Oskarżono więc „Lutrów i Żydów", no i oczywiście Niemców i Wywołało to pogrom, grabieże, samosądy. Chłopi i żołnierze mordowali i łupili wszystkich, których oskarżano z racji religii bądź pochodzenia. Kłopot z tym, że to mordercy-byli autorami wiernopoddańczych pism i oświadczeń. Ale tym nikt się nie przejmował. Powszechny stal się pogląd, że skoro Polska jest wolna, trzeba się zająć heretykami gorszymi od Szwedów. Jeden z kronikarzy zanotował: Byłem po świętej Lucji w Bobowej, powiedziano mi, że na jarmarku wołano, by Lutry i Żydzi jako zdrajców Rzeczypospolitej, gdzie się pojawią znosić. Z ambon zaś nawoływano do łupienia majątków arian.
Do takich nastrojów pasowało stworzenie z Jasnej Góry jedynego ośrodka oporu przeciw Szwedom i kreowanie na bohatera przeora Kordeckiego. Ułatwiało to pobudzenie do jedności działania wszystkich Polaków-katolików wskazanie, że to oni obronili Rzeczpospolitą przed Szwedami i zdrajcami-innowiercami.
Tak więc nadano wojnie charakter religijny, inny niż w rzeczywistości. Należy sądzić, iż miało to ułatwić nasilenie kontrreformacji i przygotowanie do tego, co nastąpiło w roku wydania książki Kordeckiego, to jest do skazania w 1658 roku przez Sejm na wygnanie braci polskich - arian. Wkrótce potem, bo w 1668 roku zabroniono pod karą śmierci odstępstwa od katolicyzmu.
Postać ksiedza Kordeckiego podnesiono do rangi symbolu. A to,w jakim był patriotą, w jakim zaś zdradził króla polskiegp.- pozostawiam ocenie czytelnikom.
Angora