Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

Wkrótce po utworzeniu Rzeszy Niemieckiej i rozpoczęciu systematycznej germanizacji zaboru pruskiego w 1872 r. wydano wreszcie w Krakowie w latach 1873-1878 Kronikę Jana Długosza. Miało to znaczenie polityczne, ponieważ kronika ta była wybitnie antyniemiecka. Na dziełach Długosza i Szajnochy oparł się później Henryk Sienkiewicz pisząc niesłychanie antyniemiecką powieść Krzyżacy (1900), w której absolutnie zatuszował kościelny charakter tego zakonu. Powieść tę uważał za najważniejsze dzieło swojego życia. Tegoż autora Potop (1886) wraz z pozostałymi częściami Trylogii stał się ewangelią narodową. Rolę Niemców odgrywają w Potopie Szwedzi, którzy nie tylko rozmawiają po niemiecku, lecz reprezentują wszystkie dodatnie i ujemne cechy stereotypu Niemca, przede wszystkim zaś są wstrętnimi rzekomo dla duszy Polaka "lutrami".

W tomie III Potopu Kmicic najeżdża Prusy Książęce: "Kto polską mową o litość umiał prosić, ten z rozkazu wodza był oszczędzany, ale natomiast niemieckie osady, kolonie, wsie i miasteczka zmieniały się w rzekę ognia, a przerażony mieszkaniec szedł pod nóż (...). Nie oszczędzano nawet łanów zbożowych, nawet drzew w sadach (...). Sam pan Kmicic, mając w sercu niemało dzikości, dał jej folgę zupełną i choć rąk własnych we krwi bezbronnych nie walał, przecie patrzył z zadowoleniem na płynącą . Na duszy zasię był spokojny i sumienie nic mu nie wyrzucało, bo była to krew niepolska i w dodatku heretycka, więc nawet sądził, że miłą rzecz Bogu a zwłaszcza świętym Pańskim czyni (...). Dlatego co wieczora spokojnie odmawiał różaniec przy blasku płonących osad niemieckich, a gdy krzyki mordowanych zmyliły mu rachubę, tedy zaczynał od początku, aby duszy grzechem niedbalstwa w służbie bożej nie obciążyć".

Czytelnik wynosił z tej lektury niechęć do protestantów, co w praktyce oznaczało nastawienie antyniemieckie.

Drugi najwybitniejszy polski powieściopisarz XIX wieku, Bolesław Prus, opisał w Placówce (1885) tępy i wytrwały opór ciemnego polskiego chłopa przeciwko osadnikom niemieckim, przy czym należy podkreślić fakt, że jej akcja nie toczy się bynajmniej w zaborze pruskim, lecz rosyjskim. Sugestywne są też akcenty antyniemieckie w największym dziele Prusa, Lalce (1890). Niemcy w twórczości Sienkiewicza i Prusa są niezmiernie sprawni militarnie, okrutni, zapobiegliwi gospodarczo i rozporządzający wybitnym zmysłem organizacyjnym. Antyniemiecka tendencja literatury polskiej, zaznaczająca się nie tylko w dobie Pozytywizmu, lecz już także Romantyzmu, doszła do szczytu w wierszu Marii Konopnickiej (1842-1910) Rota (1908) zaczynającym się od wstrząsających słów: "Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród (...). Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz i dzieci nam germanił". Wiersz ten z muzyką urodzonego na Warmii Feliksa Nowowiejskiego (1877-1946) urósł w latach 1944-1949 - do ustanowienia Niemieckiej Republiki Demokratycznej - do rangi połoficjalnego hymnu narodowego.

W 1910 r. późniejszy premier rządu polskiego i wielki pianista Ignacy Paderewski odsłonił w Krakowie pomnik w pięćsetną rocznicę bitwy pod Grunwaldem, zbudowany ze składek społeczeństwa wszystkich trzech zaborów. Zwycięstwo nad Krzyżakami pod Grunwaldem w 1410 r. mimo, że w praktyce nie pociągnęło żadnych skutków, stało się informacją historyczną najsilniej wpajaną społeczeństwu polskiemu: każdy o nim wiedział.

W okresie między obu wojnami światowymi najgłośniejszą antyniemiecką powieścią była Stefan Żeromski Wiatr od morza (1922). Nawiązał do niej Melchior Wańkowicz w książce reportażowej Na tropach Smętku (1936) dotyczącej żyjących pod panowaniem niemieckim na Mazurach i Warmii Polaków. Smętek - to wynaleziona przez Juliusza Słowackiego (Król-Duch, rapsod I, 1847) nazwa złego niemieckiego gnoma, który zdaniem Żeromskiego grasował na Pomorzu. W ogóle cała polska literatura była zawsze antyniemiecka. Nie miało to po stronie niemieckiej żadnego odpowiednika w przeciwieństwie do literatury rosyjskiej, w której obraz Polaków był bardzo ujemny (zwłaszcza u Fiodora Dostojewskiego).

To antyniemieckie zacietrzewienie Polaków stanęło na przeszkodzie ustaleniu przyczyny upadku państwa polsko-litewskiego, jaką był niejednorodny narodowościowo i religijnie jego charakter oraz dążenie Rosji do zjednoczenia wszystkich ziem ruskich. Michał Bobrzyński, założyciel historycznej szkoły krakowskiej, poszedł w swoich pesymistycznych Dziejach Polski w zarysie po linii antyniemieckiej. - pesymistycznych dlatego, że za przyczyną upadku Polski uznał niezgodę Polaków i anarchizm demokracji szlacheckiej. Pogląd Bobrzyńskiego został ukształtowany przez dwa wydarzenia: straszliwą klęskę bezsensownego Powstania Styczniowego 1862 r. przeciw Rosji oraz utworzeniu Rzeszy Niemieckiej w 1871 r. Dopatrzywszy się głównego wroga w Krzyżakach i Prusach, Bobrzyński potępią zgodę Polski-Litwy na utworzenie księstwa Hohenzollernów w Prusach.

Jan Matejko (właściwie Matejka), którego ojciec był Czechem, a matką Niemka, namalował obraz Hołd pruski, na którym widnieje postać królewskiego błazna Stańczyka zadumanego nad słusznością powziętej przez Zygmunta Starego decyzji. Poprzednio, w latach 1875-1879, Matejko namalował również gigantyczny obraz Wielki Książę Witold w bitwie pod Grunwaldem. Można przypuszczać, że gdyby Matejko nie był Czechem, nie uczyniłby Witolda centralną postacią tej bitwy, niedocenianie Litwy było bowiem stałą wadą historiografii polskiej.

Następnym, który podjął się syntezy, był w Warszawie Wacław Sobieski (zm. 1935), ale jego Dzieje Polski były po prostu stroficznym pamfletem antyniemieckim. Nie tylko podtrzymywał powszechny wtedy jeszcze pogląd, podzielany również przez Bobrzyńskiego, że Małopolska wyprzedziła Wielkopolskę przyjmując chrześcijaństwo obrządku słowiańskiego z Wielkich Moraw - co redukowało rolę Niemiec w chrzcie Polski - lecz także twierdził, że Mieszko go przyjął za pośrednictwem Czechów, aby uniknąć przyjęcia go od Niemców. Pogląd ten, szerzony odtąd w podręcznikach szkolnych i opracowaniach popularnych (jakim było w istocie również obszerne dzieło Sobieskiego), jest błędny dlatego, że w momencie chrztu Mieszka (966) Czechy nie posiadały jeszcze biskupstwa, należały do niemieckiej diecezji ratyzbońskiej (Regensburg), a prowincji kościelnej salzburskiej, biskupstwo praskie utworzono dopiero w 973 r. i podporządkowane metropolii moguńskiej, sześć lat po utworzeniu biskupstwa "polskiego" (tak się wtedy nazywało). Pierwszym biskupem "polskim" był Niemiec (niektórzy przypuszczają, że Włoch) Jordan, następnym był Niemiec Unger.

W okresie międzywojennym przywództwo ideologiczne historiografii polskiej objęła nowo utworzona szkoła poznańska z Kazimierzem Tymienieckim na czele (zm. 1968). Dominowało zainteresowanie Średniowieczem, a główny wysiłek skierowano na pomniejszenie znaczenia osadnictwa niemieckiego i dowiedzenie, że na obszarach na wschód od Łaby ludnością byli Słowianie. Sugerowano, że Polska powinna być dziedziczką zachodniosłowiańskich plemion Lutyków (Wieletów), Obodrytów, Pomorzan i Serbów łużyckich. Józef Kostrzewski(zm. 1969) twierdził, że ludność archeologicznej tzw. kultury łużyckiej datowanej na lata 1300-400 p.n.e., w tym ludność osady odnalezionej w 1933 r. w Biskupinie koło Żnina, była prasłowiańska. Rysowała się myśl, że do ziem macierzystych Polski należały Pomorze i Śląsk. Najdobitniejszy wyraz temu poglądowi dał Zygmunt Wojciechowski, pochodzący ze Lwowa, ale działający w Poznaniu, gdzie w 1945 r. założył antyniemiecką placówkę naukową pod nazwą Instytut Zachodni.

W atmosferze powojennego antyniemieckiego rozwydrzenia prof. Gerard Labuda próbował w bezwartościowej książce z 1949 r. zakwestionować istnienie w VII wieku państwa słowiańskiego na terenie Czech i Moraw pod przewodem Germanina Samona. Po utworzeniu Niemieckiej Republiki Demokratycznej do 1960 r. uchodził za germanofila wchodząc w konflikt z Wojciechowskim. Ożeniwszy się z margrabianką Wielkopolską Labuda zdobył sobie zaufanie kół konserwatywnych, a poparłszy wcześnie obóz marksistowski, pozyskał sobie komunistów. Ze względów taktycznych (nie z przekonania - miał krewnych Niemców) był od 1960 r. sztandarowym szermierzem nurtu antyniemieckiego. Wszystko to zapewniło mu ogromny wpływ.

Po II Wojnie Światowej opinię historyczną społeczeństwa urabiał, niezależnie od mało cenionej oficjalnej historiografii marksistowskiej, uchodzący za przeciwnika komunizmu Paweł Jasienica. Główne przesłanie jakie czytelnik wynosił z lektury Jasienicy, było antyniemieckie. Dlatego komuniści go tolerowali. Uzyskał rozgłos popularyzując hipotezę, jakoby Piłsudski zaproponował Francji wojnę prewencyjną przeciw Hitlerowi oraz przeciwstawiając się twierdzeniu pułkownika Jerzego Kirchmayera (Kampania wrześniowa), że Niemcy we wrześniu 1939 r. armię polską "bili, jak chcieli".

Komentarze

0
Andrzej
6 years ago
Autor nie wspomniał legendy "o Wandzie co nie chciała Niemca". Pierwszej, antyniemieckiej opowiastki, która prawdopodobnie została wymyślona przez Polaków zawistnych o powodzenie Niemców u polskich kobiet.
Like Like Cytować
0
J. Dembski
6 years ago
Hass, den Nachbarn gegenüber haben sehr viele Polen tief in ihren Charakteren eingeschmolzen.
Like Like Cytować