Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

Minione wybory parlamentarne były demokratyczne, choć walka wyborcza na pewno była nierówna. Dobra zmiana uzyskała legitymację do dalszego rządzenia. Nie usuwa to jednak naszego niepokoju o przyszłość, bo ciągle nie widać jak ma wyglądać nowa Rzeczpospolita. Widzimy różne jej elementy – narodowe, konserwatywne, katolickie, socjalistyczne, anty europejskie, także autorytarne. Do pełnego opisu sytuacji, pasują nam jednak tylko słowa Wieszcza – „Ciemno wszędzie (…)”. A co będzie, pokażą nadchodzące, majowe wybory prezydenckie. Ich wynik jest trudny do przewidzenia, bo dużej grupie wyborców nie przeszkadza to, że PiS stało się partią ludzi pazernych i bezkarnych, którzy znaczną część dochodów państwa przeznaczają na korupcję polityczną.

Miała być pokora, praca i umiar, mamy modniej ubranych, bardziej bizantyjskich i bardziej pobożnych postkomunistów. Widzimy wsiowy szpan i polityczny blichtr. U władzy są różnego rodzaju Pisiewicze, jest i kryształowy Marian z „hotelem na godziny”. Twórcy zakłamanej religii smoleńskiej powierza się zaszczytną funkcję marszałka seniora. Wyborcom PiS nie przeszkadza intelektualna bieda w Trybunale Konstytucyjnym, który rządzący zamierzają ubogacić ludźmi (Pawłowicz, Piotrowicz), którzy go wcześniej zniszczyli, ani przegrane batalie z UE o sądownictwo. Nie przeszkadza beznadziejna miłość do USA i prezydenta Trumpa na tle Ustawy 447, która może doprowadzić w Polsce do niepokojów społecznych, ani malejące znaczenie Polski w UE.

Żywić i bronić

Mimo, iż kampania wyborcza PiS była bardzo intensywna i kosztowna, w której rządząca partia wykorzystała wysiłek wielu instytucji państwowych oraz mediów publicznych, to jej wynik, pisowskiej braci, a szczególnie Prezesa, nie satysfakcjonuje. PiS bowiem osiągnęło identyczną liczbę mandatów w Sejmie, jak w poprzednich wyborach, a w Senacie utraciło większość. W minionej kampanii złożono wiele obietnic ( realnych i graniczących z cudem), wykorzystano wszelkie ludzkie słabości, mieszając prawdę i fałsz. Wyniki wyborów pokazały, że połowa polskich wyborców przyjmuje bez oporów wszelakie kłamstwa, byle były przyjemne i potencjalnie korzystne. Analitycy podają, że koszt jednego głosu oddanego na PiS wynosił ponad 10 tysięcy złotych. Miliardy wpompowane w propagandę, w telewizję publiczną, połączone z transferami socjalnymi, powstawaniem z kolan, wyimaginowaną obroną religii i Kościoła przed różnymi zagrożeniami, zmobilizowały elektorat PiS-u. Aby pragmatycznie ocenić wynik wyborczy PiS, musimy przede wszystkim wiedzieć kim są wyborcy tej partii. Analiza struktury elektoratów partyjnych według wieku i miejsca zamieszkania wykazała, że wyborcy PiS, to w większości mieszkańcy wsi w wieku powyżej 60 lat. PSL, które do tej pory miało przewagę elektoratu wiejskiego, przesunęło się w kierunku wyborców miejskich i to o wiele młodszych od elektoratu PiS. Elektoraty pozostałych partii opozycyjnych również wyraźnie odmłodniały, a stanowią je głównie mieszkańcy miast. Tylko PiS zapętliło się na wsi, a wyborcy tej partii powoli się starzeją. Perspektyw nie ma. Kiedyś chłopi ciężką pracą na roli zaopatrywali naród w żywność, a w czasie wojny prymitywną bronią - kosami i siekierami bronili przed wrogiem. Docenił to Tadeusz Kościuszko, nadając kosynierom sztandar z dewizą „Żywią i bronią”. Później to hasło wykorzystywał ruch ludowy. Dzisiaj prawdziwych chłopów już nie ma, a mieszkańców wsi trzeba żywić i bronić. Żywić dopłatami rolniczymi oraz jałmużną socjalną i bronić przed zachodnią „zgnilizną moralną”. Niezrozumiałą dla nich tęczową zarazą, gender, czy seksualizacją. Im dalej na wschód kraju, tym polityka socjalna PiS-u, wzmocniona funduszami UE, jest bardziej pokupna.

Dramatyczne poparcie

W minionych wyborach wzięło udział ponad 3 miliony nowych wyborców, których zmotywowała chęć odsunięcia PiS-u od władzy, brak zgody na niszczenie niezależnego sądownictwa oraz sprzeciw wobec rygoryzmowi obyczajowemu. Wiele ludzi nie akceptuje mentalnego średniowiecza. Widzą, że na Zachodzie nie do pomyślenia jest żeby autorytetem w dziedzinie seksualizacji był ksiądz czy 70. letni kawaler żyjący z kotem. Najniższą frekwencję znowu zanotowano w naszym opolskim regionie. Ostatnio miała miejsce w gminie Radłów, tym razem w gminie Zębowice i wynosiła 35%, czyli niewiele ponad połowę frekwencji w kraju. Wybory gminie wygrało PiS wynikiem 34,6 %. Mniejszość Niemiecka musiała się zadowolić wynikiem 23,6 %. Podobnie jest w innych „mniejszościowych” gminach, gdzie niegdyś poparcie dla Mniejszości oscylowało w granicach 60 do 80 %, a dzisiaj mamy do czynienia z dramatycznym spadkiem poparcia dla swoich, na rzecz partii rządzącej. To przynosi wstyd liderom Mniejszości. Namawiamy przewodniczącego TSKN do zainicjowania dogłębnej dyskusji, jak ustabilizować i zabezpieczyć istnienie mniejszości niemieckiej, żyjącej od wieków na swojej opolskiej ziemi. Na razie bezskutecznie. Widocznie Mniejszość ma taką cechę, że nie potrafi podejmować trudnych tematów i to jest część jej niewiarygodności. Zatem, spróbujemy tę dyskusję rozpocząć, zaczynając od pytania – czy musieliśmy ostatnie wybory w „ naszych” gminach przegrać, skoro potencjalny elektorat autochtonów sięga 70 do 80 tysięcy głosów? Po pierwsze. Nie było komu wytłumaczyć, że płynąca z rządowych mediów do ogłupianego ludu prawda, iż oni (PiS) nam dają, a tamci tylko (Platforma) kradli, jest trzecią prawdą po góralsku , bo żeby państwo mogło komuś coś dać, to najpierw musi komuś, albo nam coś zabrać. Po drugie. Obowiązek wytłumaczenia powyższego oraz obowiązek skutecznej propagandy wyborczej spoczywał na mediach Mniejszości. Te jednak są niewidoczne, bojaźliwe i jałowe. Nie spełniają potrzeb swoich odbiorców, bo nie istnieją dzięki nim, a niemieckim i polskim państwowym fundatorom. Służą głównie sobie i muzom, a zarządzający tym interesem udają, że o tym nie wiedzą. Po trzecie. Wciąż żywa jest idea, którą ćwierć wieku temu w Bonn przedstawił delegacji parlamentarzystów MN, wysoki rangą urzędnik niemieckiego MSZ. Powiedział – „My nie potrzebujemy Niemców w Polsce. Potrzebujemy przyjaznych Niemcom, Polaków”. Na naszych oczach, przy biernej postawie liderów Mniejszości, ta filozofia się urzeczywistnia.

Postkomunistyczna cepeliada

W każdym kraju lepiej być nacjonalistą, niż członkiem jakiejkolwiek mniejszości, a jak już, to więcej można osiągnąć prezentując elementy swojego folkloru, niż popisywaniem się swoimi ciągotami politycznymi. Nadarzającą się okazją, żeby pokazać Polakom niemiecki i śląski folklor są wybory prezydenckie. Przed pięcioma latami zmarnowano taką szansę przy okazji spotkań Mniejszości z Bronisławem Komorowskim. Przyjmowano go, jak w siermiężnej komunie. Tak nie wypada. Obecnie mamy dwóch kandydatów: Władysława Kosiniaka – Kamysza i Andrzeja Dudę. Kosiniaka – Kamysza z PSL niezręcznie zaprosić, kiedy statutowym hymnem tej partii jest Rota z frazą –„ Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”. Pozostaje prezydent Duda, któremu należy przekazać prośbę o przybycie na spotkanie wyborcze z naszą mniejszością. Prezydent już prowadzi kampanię wyborczą na terenie całego kraju. Wszędzie otoczony jest cepeliowskimi przebierańcami w wyfasowanych na tę okazję strojach ludowych i przeróżnych mundurach. Grają kapele i śpiewają cudnie ubrane chóry. Pozwalamy sobie pół żartem, pół serio zaproponować taki oto scenariusz tego spotkania. Spotkanie odbywa się w bardzo dużej Hali sportowej. W czasie wejścia Prezydenta, chór i orkiestry dęte Mniejszości wykonują stary, pruski marsz paradny „Hajli, hajlo, hajla”. Prezydenta witają najzacniejsze jednostki naszej społeczności - Zuzanna i Rafał, obowiązkowo w strojach Karolinki i Karliczka, a zebrany lud skanduje – Andrzej, Andrzej… Na scenie oczyma wyobraźni widzimy dziesiątki opolskich paradnic, ubranych w czerwone spódnice i białe zapaśnice. Będzie radośnie i biało – czerwono. Tło powinni uzupełnić młodzi piłkarze z niemieckich szkółek, śląskie gospodynie, ubrane na ludowo zespoły i nasze Feuerwehrmany. Ma być pełna sala i pełna gala. To się spodoba, bo władza wraca do korzeni i związków z ludem. My, w porównaniu z toporną i kiepską polityką wojny polsko – polskiej, postkomunistyczną cepeliadę odbieramy jako szczytowe osiągnięcie wyrafinowanej kultury ludowej i najlepszy dorobek dobrej zmiany. Ten dorobek, psują rozwydrzeni narodowcy, którzy podczas obchodów Święta Niepodległości skandując „PiS, PO –jedno zło”, dali rządzącym do zrozumienia, że o jedności z nimi, PiS może zapomnieć. PiS, a szczególnie Prezes i Prezydent nie zrezygnują z cepeliady, jednak od kiedy zjednoczona opozycja przejęła władzę w Senacie, rządząca partia może zapomnieć o postkomunistycznym sposobie sprawowania władzy. Nowa fala posłów utrudni Prezesowi rechotanie z dotychczasowej niemocy opozycji, a takie postaci jak Macierewicz, przestaną być słuchane i przestaną przynosić wstyd Polakom. Nie spełniło się marzenie dobrej zmiany, „żeby było, tak jak było”. Będzie inaczej. Oby tylko normalniej i bardziej po ludzku, czyli bardziej życzliwie, porządnie i przyzwoicie.