Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

Krótko po objęciu władzy Hitler stwierdził w rozmowie z admirałem Erichem Raederem, że będzie dążył do jak najlepszych stosunków z Londynem. Pozyskanie Wielkiej Brytanii jako sprzymierzeńca Trzeciej Rzeszy będzie przez najbliższe lata jednym z głównych celów nazistowskiego dyktatora19. Niemniej jednak już w początkach1934 r. kanclerz oznajmił na tajnej konferencji, że dopuszcza możliwość wojny z obydwoma zachodnioeuropejskimi mocarstwami.

 Występując w gronie wyższych oficerów Reichswehry Hitler rozważał przypadek, w którym Londyn odrzuciłby niemieckie oferty i aktywnie sprzeciwiłby się, u boku Francji, niemieckiej akcji zbrojnejna wschodzie. Zdaniem kanclerza w tej sytuacji konieczne byłyby „szybkie, zdecydowane uderzenia na kierunku zachodnim, a [dopiero] następnie na wschodnim”.

Sojusz z Wielką Brytanią był jedynie środkiem pozwalającym osiągnąć cel właściwy. Swego rodzaju osobistym pełnomocnikiem Führera, mającym wynegocjować porozumienie z Wielką Brytanią został (po zakończonej niemalże kompromitacją misji Alfreda Rosenberga w maju 1933 r.) Joachim von Ribbentrop. Udało mu się wynegocjować niemiecko-brytyjską umowę morską, podpisaną18 czerwca 1935 r., w 120. rocznicę bitwy pod Waterloo, w której armia pruska umożliwiła zwycięstwo strony brytyjskiej. Umowa została zawarta zaledwie trzy miesiące po zrzuceniu przez Rzeszę ograniczeń wojskowych i stanowiła kolejny cios zadany traktatowi wersalskiemu.

Dzień podpisania tego traktatu Hitler nazwał swym najszczęśliwszym dniemw życiu, chciał bowiem bowiem widzieć w tym dokumencie wstęp do znacznie dalej idącego układu między obydwoma krajami. Latem 1936 r. postanowił wysłać Ribbentropa do Londynu w charakterze nowego ambasadora przy Dworze Św. Jakuba; w rozmowiez bawiącym we wrześniu w Niemczech byłym premierem Wielkiej Brytanii Davidem Lloydem George’em kanclerz mówił, że wysyła do Londynu swego „najlepszego człowieka”, by podjąć „ostatnią próbę” przekonania Brytyjczyków o konieczności zbliżenia z Rzeszą. Gdy w październiku żegnał w Berchtesgaden udającego się do Londynu swego zausznika, oświadczył mu: „Ribbentrop, niech Pan włączy mi Angliędo paktu antykominternowskiego, to moje największe życzenie”

Misja Ribbentropa zakończyła się niepowodzeniem. Nazistowski ambasador „zdumiał świat nieznajomością psychologii Anglików”, lecz nawet najzręczniejszy dyplomata nie byłby w stanie podołać zadaniu, które przez ambasadorem Rzeszy w Londynie postawił Hitler.

Z wypowiedzi Hitlera, jak i Ribbentropa wynika, że przedkładane Brytyjczykom oferty niemieckie zawierały m. in. obietnicę respektowania przez Rzeszę status quo w Europie Zachodniej, rozgraniczenie stref interesów Londynu i Berlina (wolna ręka dla Niemiec na kontynencie z gwarancjami dla jego zachodniej części i uznanie preponderancji Wielkiej Brytanii poza Europą), zobowiązanie się Rzeszy do udzielenia w każdej chwili pomocy wojskowej w przypadku zagrożenia Imperium Brytyjskiego (mowa była o oddaniu w razie potrzeby do dyspozycji Brytyjczyków dywizji niemieckich) i wreszcie bliżej nieokreśloną perspektywę antyradzieckiej akcji Niemiec.

Innymi słowy, Hitler domagał się, by Londyn dał mu wolną rękę w odniesieniu do Europy Środkowej, Środkowo-Wschodniej i Wschodniej.

Wielka Brytania wchodzić w tego rodzaju związek z hitlerowskimi Niemcami jednak nie zamierzała. Strona brytyjska gotowa była pójść na dość daleko idące ustępstwa w zakresie znoszenia ograniczeń nałożonych na Rzeszę w traktacie wersalskim, lecz o całkowitym désintéréssement Londynu wobec ekspansji niemieckiej na kontynencie nie mogło być mowy.

W Wielkiej Brytanii dominowało przekonanie, że traktat wersalski powinien być w zasadniczy sposób zrewidowany. Skorygowanie postanowień z 1919 r. powinno jednak nastąpić na drodze pokojowej, a Niemcy musiałyby wykazać wolę współpracy z pozostałymi mocarstwami. Formuła brytyjskich zwolenników porozumienia z Berlinem sprowadzała się do pojęcia general settlement, tj. generalnego rozwiązania podstawowych kwestii spornych, będących konsekwencją uregulowań wersalskich, a utrudniających harmonijną, pokojową współpracę narodów europejskich.

W Londynie łudzono się na przykład, że usatysfakcjonowane „naprawieniem błędów wersalskich” Niemcy zgodziłyby się m. in. powrócić do Ligi Narodów i zaangażować się w negocjacje rozbrojeniowe. Było to całkowicie sprzeczne z oczekiwaniami Hitlera, coraz bardziej zniecierpliwionego postawą Brytyjczyków. Skarżył się, że brytyjskie kierownictwo jest „pozbawione instynktu”. W przemówieniu wygłoszonym w Reichstagu w czwartą rocznicę dojścia do władzy wyraził żal, iż na Wyspach nie docenia się niebezpieczeństwa „zarazy bolszewickiej”.

W związku z incydentami związanymi z wojną domową w Hiszpanii została w czerwcu 1937 r. odłożona ad calendas Graecas planowana wizyta ministra Konstantina von Neuratha w Londynie.

Nazistowski dyktator zaczął dochodzić do – słusznego skądinąd – wniosku, że Brytyjczycy w gruncie rzeczy chcą ograniczyć i kontrolować ekspansję Rzeszy oraz zechcą uniemożliwić budowę niemieckiego imperium.

W rozmowie z Carlem J. Burckhardtem we wrześniu 1937 r. żalił się: „Całe życie miłowałem Anglię i Anglików. Nigdy nie ustawałem w ofiarowywaniu im przyjaźni Niemiec, przyjaźni wielkiego narodu (…). Odepchnęli mnie, zawsze mnie odpychali, oto prawda. To jest czyste szaleństwo (…), z którego może wyniknąć straszna katastrofa, ale niestety muszę się z tym pogodzić”.

Co więcej, wzmianki o związkach Rzeszy z Włochami i Japonią zabrzmiały niczym groźba. W tym samym czasie Göring ostrzegał brytyjskiego ambasadora Nevile’a Hendersona, że gdyby „Imperium Brytyjskie odmawiało uparcie współpracy z Niemcami, Niemcy mogłyby tylko dążyć do zniszczenia tego imperium, miast podtrzymywania jego pozycji w świecie”. Ernst von Weizsäcker, który niedługo później miał zostać sekretarzem stanu w Auswärtiges Amt, mówił Burckhardtowi, że antybrytyjski zwrot („efekt nieszczęśliwej miłości”) „nastąpił u Hitlera zupełnie nieoczekiwanie, teraz o Anglii w ogóle nie można z nim rozmawiać”.

Na tajnej konferencji 5 listopada 1937 r. Hitler mówił już o Wielkiej Brytanii i Francji jako o „dwóch nienawistnych wrogach (Hassgegner)”, dla których „niemiec w środku Europy jest solą w oku”. Mocarstwa te „są przeciwne dalszemu wzmacnianiu się Niemiec zarówno w Europie, jak i na terytoriach zamorskich, a wsprzeciwie tym zgodne są w tych krajach wszystkie partie”. Szansą dla Niemiec jest jednak znaczne osłabienie obu zachodnich mocarstw, zwłaszcza Wielkiej Brytanii.

Rozwiązanie problemu Lebensraumu, możliwe jedynie poprzez wojnę, musiało zatem zdaniem dyktatora – nastąpić nie później niż w latach 1943-1945, a gdyby wystąpiły sprzyjające okoliczności – Niemcy mogłyby uderzyć wcześniej. Gdy zaś w dwa tygodnie później Berchtesgaden lord Halifax proponował Hitlerowi reaktywację przejściowo pogrzebanej w 1933 r. idei Paktu Czterech, „naprawę błędów traktatu wersalskiego” i „uregulowanie” kwestii Gdańska, Austrii, Czechosłowacji oraz kwestii kolonialnej, kanclerz okazał chłód.

Warunek, że „zmiany zostaną przeprowadzone na drodze pokojowej ewolucji” oznaczał bowiem, iż rząd Jego Królewskiej Mości wcale nie zamierza dawać Niemcom wolnej ręki na kontynencie. Według relacji Alberta Speera, w wygłoszonym pod koniec listopada 1937 r. przemówieniu do partyjnych Kreisleiterów Hitler zawołał: „Naszym wrogiem numer jeden jest Anglia!”.

Ówczesny tok rozumowania Führera streszczał w swym dzienniku Goebbels: „Anglia chce dać kolonie – tzn. nie sama – lecz tylko w ramach generalnej regulacji. A więc powrót do Ligi Narodów. To nie wchodzi w rachubę. Chce nam [Anglia] poczynić ustępstwa w Europie Środkowej. Führer jednak odmówił. Europa Środkowa nie powinna Anglii obchodzić. Także kwestia gdańska musi zostać rozwiązana. Co ma do tego Londyn?”

Na brak możliwości porozumienia z Wielką Brytanią skarżył się już wówczas Ribbentrop, który przekonywał włoskiego ministra spraw zagranicznych, „o konieczności sojuszu wojskowego między Rzymem, Berlinem i Tokio, w przewidywaniu nieuchronnego konfliktu z mocarstwami zachodnimi”.

W swym raporcie dla Führera z 2 stycznia 1938 r. Ribbentrop wyszedł z założenia, że „zmiana status quo na wschodzie” może nastąpić tylko na drodze wojny i dowodził, iż nadzieja na porozumienie z Londynem „stopniowo zanika”. Co więcej, wyrażał przekonanie o nieuchronności konfliktu niemiecko-brytyjskiego: „W przyszłości każdy dzień (…), w którym nasze rozważania polityczne nie opierałyby się na przekonaniu, że Anglia jest naszym najniebezpieczniejszym przeciwnikiem, b y ł b y  z y s k i e m   d l a   n a s z y c h   w r og ó w”.

Środkiem zaradczym miała być budowa „skierowanej przeciwko Anglii konstelacji sojuszniczej – tj. w praktyce pogłębienie przyjaznych stosunków z Włochami i Japonią – a następnie przyciągnięcie wszystkich państw, których interesy są bezpośrednio lub pośrednio zbieżne z naszymi” . Jednym z tych państw miała być Polska, której relacje z Niemcami po nieoczekiwanym przełomie dokonanym w 1933/1934 r. zaczęły się układać w sposób zdumiewający.