Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

 Czy można tak nazywać obozy, które powstawały na polskich ziemiach po drugiej wojnie światowej? Czy można używać nazwy ''polskie obozy koncentracyjne'' dla obozów stworzonych przez komunistyczną bezpiekę?

Tak, w końcu były prowadzone przez polskie władze. Nie, bo państwo polskie nie było w pełni suwerenne

 Gorący spór o to wywołuje film dokumentalny Pawła Siegera. Trwa 45 minut, swoją historię opowiadają w nim dwie Ukrainki (osadzone w obozie Jaworznie) i jedna Ślązaczka (obóz Świętochłowice-Zgoda).

Zaczyna się od ujęć nazistowskiego obozu Auschwitz-Birkenau. Dr Norbert Honka z Uniwersytetu Opolskiego tłumaczy: - Nie zaprzestał działalności w 1945 r. W latach 1945-48 był podzielony na dwa obozy: jeden w Brzezince administrowała władza radziecka, NKWD, a drugi w Oświęcimiu - Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Osadzano tam także ludność rodzimą śląską i z okolicznych miejscowości Oświęcimia, głównie żołnierzy AK.

Narrator podkreśla, że warunki w tzw. obozach pracy nie różniły się od panujących w niemieckich obozach koncentracyjnych. Jedna z bohaterek filmu, która znalazła się w obozie dla Ślązaków w Świętochłowicach, wspomina: - Kobiety odbierały sobie życie, rzucając się na druty. Bo choć Niemców już przepędzono, ogrodzenia utrzymywane były pod napięciem.


Opowiadała też, gdy gruchnęła wieść o końcu wojny i nagle rozległy się strzały, wszyscy osadzeni ucieszyli się, że Amerykanie przyjadą ich oswobodzić. - Wtedy pierwszy raz słyszałam zdanie, które potem się często nam powtarzano: nikt was, wy świnie, wy zdrajcy, nie będzie oswobadzał, wy zdechniecie, stąd się nie wychodzi, stąd was wyniesiemy.

Najwięcej emocji wzbudza tytuł filmu: "Polskie obozy oncentracyjne". Publicznie pokazywany był dotąd niewiele razy, ale można go oglądać w internecie. Autor dokumentu, Paweł Sieger (45 lat), który - jak mówi - zrealizował kilkadziesiąt materiałów TV, głównie reportaży i dokumentów, doczekał się określeń: "przedstawiciel odkrytej opcji niemieckiej", "szwabski separatysta", "wielbiciel Prus".

Młodzieżówka Solidarnej Polski napisała do premiera: "chce się przypisać wszystkim Polakom współudział w tworzeniu obozów koncentracyjnych". Apeluje, by premier wyjaśnił z śląskimi regionalnymi PO, które jest w koalicji z Ruchem Autonomii Śląska, jego rolę we powstaniu filmu i dyskusji wobec niego.

Katowicki poseł
PiS Wojciech Szarama napisał do śląskiego marszałka, że stawianie tez o "polskich obozach koncentracyjnych" jest "skandaliczną próbą manipulowania prawdą historyczną oraz atakiem na polską historię i tożsamość. Jest także kolejnym działaniem mającym na celu skonfliktowanie mieszkańców Górnego Śląska poprzez tworzenie fałszywej symetrii: śląskie ofiary - polscy oprawcy."

A dla Rafała Ziemkiewicza, publicysty „Rzeczpospolitej” „prawdziwym szokiem jest fakt, że nikczemne określenie »polskie obozy koncentracyjne « propagowane jest już także na terenie państwa polskiego, przez ludzi, którzy wprawdzie nie uważają się za Polaków, ale używają polskiego języka”.

Autor filmu nie jest Ślązakiem. Daleczego go nakręcił? - Powojenne obozy to trudny i bolesny fragment polskiej historii, który pomimo upływu lat, wciąż nie przebił się do powszechnej świadomości. I nawet jeśli niemożliwe jest już rozliczenie konkretnych osób, to można i trzeba rozliczyć się z przeszłością.

Dr Honka przekonuje, że dyskusja o obozach jest Polsce potrzebna. - Rzetelna, obiektywna dyskusja. Społeczeństwo, w przeciwieństwie do polityków, do niej dojrzało.

Co to były za obozy?

Dokładnej liczby powojennych obozów nie da się dziś ustalić. Jak pisze prof. Edmund Nowak z Uniwersytetu Opolskiego przyjmuje się, że funkcjonowało ich ponad 500. Pierwsze zaczęły powstawać już w 1944 r., po wkroczeniu Armii Czerwonej na tereny Prus Wschodnich i Polski.

Niektóre podporządkowane były tylko władzom radzieckim i NKWD, większość kontrolowały jednak polskie władze, m.in. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego i Główny Zarząd Informacji WP.

Funkcje obozów też były różnorakie: gros z nich były to obozy pracy, ale były też obozy dla niemieckich jeńców wojennych; karne i izolacyjne; wysiedleńcze. Niektóre działały tylko kilka miesięcy, inne kilka lat.

"Najczęściej decydowano się na lokalizację w byłych obozach poniemieckich: koncentracyjnych i ich filiach (Oświęcim, Jaworzno, Majdanek, Świętochłowice, Blachownia Śląska), jenieckich oraz ich filiach (Łambinowce, Kluczbork, Żagań, Świętoszów). Obóz w Potulicach został urządzony na bazie byłego niemieckiego obozu pracy przymusowej dla Polaków" - pisze prof. Nowak.

Do obozów trafiali m.in. jeńcy wojenni, rodzima ludność Śląska, Prus Wschodnich, Pomorza, która musiała przejść weryfikację narodowościową (osoby uznane za Niemców były wysiedlane), Ukraińcy wysiedleni w ramach akcji "Wisła" oraz wszyscy ci, którzy zostali uznani za przeciwników nowej władzy (np. żołnierze AK).

"W niektórych obozach wobec najmniejszych przejawów łamania przepisów stosowano bardzo rozbudowany - wzorowany niestety na regulaminach obozów hitlerowskich - system kar, nie wyłączając bicia, torturowania, znęcania się, sadystycznych orgii, gwałtów na kobietach i morderstw. W części było to wynikiem wojennej demoralizacji, kryzysu zachowań etycznych" - pisze w książce prof. Nowak.

W obozach panowały złe warunki, wyżywienie było marne, wielu osadzonych umierało w wyniku chorób.

Sieger w filmie podaje, że w powojennych obozach zmarło lub zostało zamordowanych od 30 do 50 tys. osób. Prof. Nowak jest ostrożniejszy i uważa, że nie da się wiarygodnie oszacować liczby ofiar.

Źródło: Gazeta Wyborcza Opole
Więcej...
http://wyborcza.pl/1,75478,11213017,W_Polsce_byly_obozy_koncentracyjne__Trwa_spor.html#ixzz1syRc7x00