Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

Pierwsze tygodnie 2021 roku były pełne budzących niepokój wydarzeń. Największe zainteresowanie budził proces przekazywania władzy w USA. Uporczywe twierdzenie Trumpa o ukradzionym zwycięstwie wyborczym, w końcu, w dniu święta Trzech Króli, sprowokowało jego zwolenników do szturmu na Kapitol – świątynię amerykańskiej demokracji.

Tego się nie spodziewał. Z edukacji szkolnej pamiętamy zdobycie Bastylii, które oznaczało upadek starego świata i początek nowego. Jednak każda powtórka z historii jest tylko parodią pierwowzoru. Tak było i tym razem. Ze względu na groźbę ponownego zaatakowania Kapitolu, w dniu zaprzysiężenia Joe Bidena na prezydenta Stanów Zjednoczonych i panującą pandemię, amerykańską stolicę zamieniono w twierdzę.

Zaprzysiężenie nowego Prezydenta odbywało się więc w scenerii wysokich stalowych płotów, betonowych zapór, zasieków i wozów pancernych. Porządku pilnowało ponad 25 tys. uzbrojonych żołnierzy Gwardii Narodowej, zaś publiczność symbolizowało 20 tys. amerykańskich flag. Biden został drugim w historii kraju, katolickim przywódcą państwa. Pierwszym był John F. Kennedy. Jednak w przeciwieństwie do Polski, w USA jest autentyczny rozdział państwa i kościoła, więc to, jakiego wyznania jest prezydent, nie budzi emocji.

Okradziony Prezydent

Biden został 46-tym prezydentem Stanów Zjednoczonych, a 15-tym za naszego życia. Należymy do tego samego pokolenia, więc siłą rzeczy będziemy się starać z dużą życzliwością patrzeć na jego prezydenturę, która lekka nie będzie. Mimo, iż wybory zostały przez Bidena wygrane w sposób zdecydowany, to Trump wykorzystał wszelkie możliwości do zakwestionowania ich wyników, od skarg sądowych po naciski personalne. Swoich zwolenników, których część okazała się pospolitą tłuszczą, do końca przekonywał, że został okradziony z prezydentury. Jednak nie potrafił wskazać, przez kogo.

Nie dość, że jego groteskowe zachowanie nadwyrężyło wizerunek partii Republikańskiej, to po raz pierwszy od 150. lat, ustępujący prezydent nie powitał swojego następcę w Białym Domu. Nowy Prezydent wygłosił wspaniałe, inauguracyjne przemówienie o jedności, wolności i demokracji. Było ono potrzebne Amerykanom i światu, było też przesłaniem potrzebnym Polsce.

Powojenny ład, pod amerykańskim przywództwem, za prezydentury Trumpa został naruszony. Biden powinien go pilnie przywrócić, bowiem świat podzielony i pozbawiony liderów z prawdziwego zdarzenia nie poradzi sobie z największym obecnie zagrożeniem, jakim jest pandemia. Krytykując Trumpa, widzimy też dobre strony jego prezydentury. Był prezydentem, który nie wywołał nowej wojny i tym samym nie spowodował śmierci setek tysięcy ludzi.

Wywarł presję na członków NATO w sprawie zwiększenia wydatków na obronność. W obecnym czasie skuteczną przeciwwagą dla rosnącej potęgi Chin, może być jedynie połączony potencjał ludzki, gospodarczy i militarny Ameryki i Wspólnoty Europejskiej. Zachowujemy dobre wspomnienie barwnej postaci, Georgetty Mosbacher, pełniącej za jego kadencji funkcję ambasadora w Polsce, potrafiącej skutecznie dbać o amerykańskie interesy.

Osierocony hołdownik

Zmiana na stanowisku prezydenta USA mocno dotyka polskich interesów. Gorzki smak władzy może, bowiem spotkać też elitę władzy w Polsce. Prawicowi publicyści już dostrzegli, że wraz z odejściem Trumpa, rządząca w Polsce prawica traci swój ostatni bastion kontrrewolucji kulturowej. Rasizm i nietolerancja zawsze były widoczne w Ameryce, jednak nigdy amerykańskie społeczeństwo nie było tak mocno podzielone jak w okresie rządów Trumpa. Dodatkowo solidnie uzbrojone i dotknięte epidemią koronawirusa jest nieprzewidywalne, co dało się już zauważyć podczas szturmu i zajmowania Kapitolu. Pojawiają się echa wojny secesyjnej i obawy o integralność Stanów Zjednoczonych. Nikt nie wie, w jakim kierunku rozwinie się sytuacja. Jest pewne, że negatywny bieg wydarzeń w USA może zaszkodzić całej Europie, a szczególnie Polsce.

Prezydent Trump, odchodząc z Białego  Domu, osierocił swojego najlepszego hołdownika – prezydenta Dudę, któremu na osłodę, został już tylko bratanek Orban. Duda gratulując zwycięstwa Bidenowi, przekazał mu, że podzielamy te same ideały i wartości co Amerykanie, mianowicie wolność, sprawiedliwość i demokrację. W rzeczywistości te same ideały i wartości co Polska pod rządami PiS, podzielają  Węgry Orbana i Białoruś Łukaszenki i Biden o tym wie.

Słuchając w okresie trwającej w Polsce bitwy o wolność, ostatnich wypowiedzi Dudy, cisną się na usta słowa romantycznej pieśni radzieckiej. Oto one: „Sziroka strana moja rodnaja (…) Ja drugoj takoj strany nie znaju, gdie tak wolno dyszyt (żyje) czeławiek.” A ma być jeszcze lepiej, bowiem PiS zamierza powołać Radę Wolności Słowa. Kłania się Orwell. Nie sądzimy, aby rządzący Polską cieszyli się ze zwycięstwa Bidena. My tak, bo oznacza ono w dłuższej perspektywie zwycięstwo demokracji. Także w Polsce.

Wieczny żałobnik Na razie mamy w Polsce folwarczną demokrację i Prezesa, który rozwiązuje polskie problemy metodą znaną od tysięcy lat – „Tak chcę, tak rozkazuję, niech wola moja posłuży za rację” (Juwenalis).

Swoje ostatnie wystąpienie Prezes miał w starachowickim kościele, gdzie po mszy św. w intencji kolejnej rocznicy śmierci jego matki, transmitowanej przez TVP Info, czyli za pieniądze obywateli, podjął się funkcji kościelnego lektora. Usłyszeliśmy, że „Zło atakuje nasz kraj, naszą ojczyznę, nasz naród, atakuje instytucję, która jest centrum naszej tożsamości, atakuje kościół, kościół katolicki”.

To prawda, tyle że to zło także tkwi w osobie Prezesa, wiecznego żałobnika. Jednak nie on jest problemem tylko ludzie, którzy go słuchają. Odnosimy wrażenie, że niektóre katolickie kościoły w Polsce utraciły swój powszechny charakter, na rzecz narodowego, a nawet partyjnego.

Nas to boli, niestety władze kościelne i lokalni ordynariusze milczą. Często zamiast Ewangelii, głoszą swoje poglądy i lęki. I tak na przykład, Papież Franciszek zachęca do szczepień, zaś ze strony polskiego Kościoła płynie głos, że szczepień on nie zabrania, ale zostawia je sumieniu wiernych.

Polscy katolicy mają więc wybór, szczepienia albo Suplikacje. Uważamy, że nie ma obecnie ważniejszej sprawy i to nie tylko w Polsce, jak opanowanie pandemii koronawirusa. Niestety Narodowy Program Szczepień, pilotowany z najwyższego szczebla władzy, został wyhamowany. Nie ma szans, aby do końca roku zaszczepić 2/3 społeczeństwa. Pesymiści, którzy analizują obecną intensywność szczepień twierdzą, że one się nigdy w Polsce nie zakończą. Nas to nie dziwi, bo budowy socjalizmu też nie zakończono nigdzie i nigdy.

A jakoś to było, zatem i teraz jak zwykle, jakoś to będzie. Pewien opolski poseł uświadomił nam, że ludzie umierali zawsze. My jednak, mimo zaawansowanego wieku, jako osoby 80 plus, upieramy się przy swoim prawie do życia oraz jego ochrony i cierpliwie czekamy na wyznaczenie nam terminu szczepień. Zaś wszystkim życzymy spokojnego pogodzenia się z tym, czego w kraju nie możemy zmienić i dobrego zdrowia w tym złowrogim czasie.