Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

            Pamiętamy zamierzchłe czasy, gdy uczyliśmy się pisać cyrylicą, a rządy były sprawowane metodami stalinowskimi. Nawiązując do apostołów Słowian, mówiło się o poczynaniach ówczesnej komunistycznej władzy – „Cyryl jak Cyryl, ale te metody”. Minęły dziesiątki lat, zmienił się ustrój, a my nadal mamy uzasadnione wątpliwości dotyczące metod uprawiania polityki w Polsce. Nie potrafimy zrozumieć, dlaczego min. Błaszczak nie udziela informacji komisjom sejmowym o rosyjskiej rakiecie, która przeleciała pół Polaki, a Prezydent i Premier dowiedzieli się o tym po czterech miesiącach.

Dziennikarz, który pyta Prezesa o jego zaufanie do szefa MON słyszy, że jest „przedstawicielem Kremla”. Z inicjatywy PiS powstała Państwowa komisja do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007 – 2022, zwana Lex Tusk. Mimo, że ustawa jest niekonstytucyjna, a rzeczone wpływy rosyjskie ma badać metodami rosyjskimi. Prezydent ją podpisał. Niemieckie media o pracach nad nią, piszą- „Jakby ustawę opracowała banda Hunów”. Komunistyczne władze w swoich poczynaniach starały się, chociaż zachować powagę. Kaczyński et consortes o to w ogóle nie dbają.

Metody są niezbędne

Polityk nie może uprawiać polityki byle jak, dlatego postanowiliśmy sporządzić spis ciągle aktualnych metod działania w polityce. Ludzie są bardzo różnorodni, zatem trzeba stosować rozmaite metody dopasowane do ich wyobrażeń i potrzeb. Cel jest zwykle ten sam, trzeba sprawić, aby ludzie kochali władzę, bo jest jedyna i ma cechy boskie. Władza musi przekonać lud, że chce jego dobra, a lud powinien wierzyć, że tylko ta władza może poprowadzić naród do dobrobytu na ziemi, a potem do nieba. Lud musi zostać przekonany, że próba zastąpienia władzy jakąkolwiek inną, skończy się upadkiem państwa, biedą i upadkiem moralnym narodu. Wszyscy uzurpatorzy (opozycja) są potencjalnymi zdrajcami żywotnych interesów narodu, których należy wszystkimi możliwymi metodami wyeliminować z życia publicznego. Jednak nie wszyscy ludzie pojmują wielką misję władzy, stawiają opór i trzeba zmieniać ich świadomość. Władza nie posłuchała Orwella, aby tym zajmowały się ministerstwa Prawdy i Miłości i to zadanie przekazała swoim wiernym, rządowym i „łobajtkowym” mediom.

Metoda odwrócenia narracji

Jest to metoda znana ludziom starszym, nazywana odwracaniem kota ogonem. Gdy oni mówią czarne, my mówimy białe, gdy oni twierdzą, że coś jest dobre, my mówimy, że jest złe. Gdy złapią nas za rękę, mówimy, że to nie nasza ręka. A tak w ogóle, tow Ameryce biją Murzynów, a u nas zawsze jest dobrze; dzięki władzy. My zawsze byliśmy niewinni, jesteśmy niewinni i będziemy niewinni. Wszystkiemu winien jest Putin, następnie Tusk, potem Unia Europejska reprezentująca interesy czwartej Rzeszy, a czasem także opozycja.

Metoda na analfabetę

Każdego podobno można kupić. Mniej rozgarniętego kupuje się taniej, bardziej rozwiniętego drożej, a niektórych nie opłaca się w ogóle kupować. Analfabetę można kupić szczególnie tanio. Jeżeli nie umie liczyć własnych pieniędzy, można mu wmówić, że inflacja spada, drożyzna nie istnieje, jedynie słuszna partia daje, a te niesłuszne zabierają. Jeszcze nigdy żaden rząd tak jawnie i bezczelnie nie próbował przekupić emerytów. Wmawia im, że szczególnym dobrodziejstwem jest wzrost ich siły nabywczej poprzez darmowe autostrady, darmowe leki, darmowe 13-ki, a nawet darmowe 14-ki. Część społeczeństwa uwierzyła, że opozycja zmusi je do konsumpcji robactwa, zamiast kotletów schabowych. Uwierzyła też, że zawsze PiS DA, a Platforma zabierze i odda Niemcom. Według klasyka propagandy, wystarczy powtórzyć swoje kłamstwo 100 razy aby stało się prawdą. Władza nie ma problemu, aby kłamstwa powtarzać 1000 razy w tygodniu i tak powstaje najprawdziwsza i jedynie słuszna prawda. Jeżeli uda się ją jeszcze zakotwiczyć w jakiejś religii, to nabiera cech prawdy Boskiej.

Obietnice świetlanej przyszłości

Przyznajemy, że niekiedy w drobnych szczegółach nie jest jeszcze najlepiej. Jesteśmy jednak narodem wybranym i wkrótce pod światłym przywództwem Prezesa, będziemy mocarstwem gospodarczym na Międzymorzu. Od Bałtyku po Morze Czarne i Morze Egejskie. Każdy naród wybrany ma do spełnienia swoją misję cywilizacyjną. My ratujemy Europę, którą budujemy od ponad tysiąca lat, ponieważ tylko my wiemy, co to jest praworządność, prawdziwa moralność, prawdziwa rodzina i najprawdziwsza religia. Postaramy się, aby w świetlanej przyszłości Unia Europejska się rozpadła, Niemcy zbankrutowały, a Rosja została podzielona na kilka małych państewek. W ramach sprawiedliwości dziejowej, Berlin powróci do macierzy, a wcześniej zostaną nam wypłacone reparacje, nie tylko niemieckie, ale także rosyjskie. Aby tak się stało, trzeba jednak koniecznie utrzymać dotychczasową władzę, bo państwo polskie nie może bez niej istnieć.

Refleksje końcowe

Od niepamiętnych czasów wiadomo, że interes rodziny jest najważniejszy, a swojak jest zawsze lepszy od obcego. Dotyczy to także życia publicznego, partyjnego, instytucji i korporacji. Stołki dla swoich zapewniają również kasę dla partii. Ciemny swojak jest zawsze lepszy od najlepszego bezpartyjnego fachowca. Nawet największy wódz nie jest w stanie rządzić sam całym państwem, potrzebuje współpracy swojaków. Ci zaś siłą krzyku w każdej dyskusji publicznej, w mediach czy w sejmie, pomagają wodzowi osiągnąć swój cel. W końcu Wersalu w Polsce nigdy nie było i nie będzie. Teraz, kiedy władza tworzy Trybunał ludowy, w którym żaden porządny i ceniący swoją godność Polak nie zasiądzie, wódz może jedynie na nich liczyć. Jak nikt inny nadają się do roli politycznych zupaków. To nic, że prezydencko – pisowy Trybunał nie podoba się większości Polaków, także Brukseli i Amerykanom. Nikt nie będzie Kaczyńskiemu i jego towarzyszom mówić, jak ma wyglądać praworządność w Polsce. Komu się nie podoba, może wyjechać z Polski, najlepiej zostawiając cały swój majątek Skarbowi Państwa, jak to już kiedyś bywało. Zdradzieckie knowania urzędników brukselskich et consortes, reprezentujących niemieckie interesy, nie powstrzymają wodza w marszu ku świetlanej przyszłości. Mamy nadzieję, że 4-tego czerwca w Warszawie, tysiące ludzi którzy myślą inaczej niż Prezes i Prezydent, pokazało swój sprzeciw. Myśleliśmy mając też nadzieję, może naiwną, na liczny i skuteczny udział w tym marszu reprezentacji mniejszości niemieckiej i publiczne pokazanie naszych problemów.