Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

            W województwie opolskim mamy do czynienia ze zróżnicowaną tkanką społeczną i kulturową, którą stanowi ludność napływowa z centralnej Polski, przesiedleńcy z dawnych Kresów Wschodnich oraz my, autochtoni. Chociaż broniliśmy województwa pod hasłem: Polacy, Ślązacy, Niemcy – razem, to traktowanie nas jako całości zintegrowanej społecznie, a tym bardziej kulturowo jest nieuzasadnione. W stosunkach między polską większością i mniejszością etniczną, na którą składają się Ślązacy i Niemcy, najłatwiej osiągamy porozumienie w sferze samorządowej, najtrudniej zaś w sferze kulturowej i politycznej.

Po 1989 roku ludność Górnego Śląska uwolniła się spod kulturowej i politycznej dominacji ludności polskiej, ale ona powraca. Co prawda, łączy nas wiara i religia, jednak mamy do nich odmienne podejście. Być może dlatego nie rozumiemy „lubelskiego katolika” w randze ministra, który nie dość, że nie potrafi się zachować na forum parlamentu, to krzywdzi nasze dzieci, próbując je asymilować, podobnie jak  polonizowali nas powojenni komuniści.

Wycie postkomuny

Nie jest tajemnicą, że tkwimy w postkomunizmie, a politycy zamiast zająć się umacnianiem społeczeństwa obywatelskiego, ogłupiają je polityką socjalną, mającą na celu utrzymanie swojej władzy, oczywiście za nasze pieniądze. Wielu ludzi tego nie dostrzega. Wybory powinny się odbyć za cztery miesiące. Powinny, jednak pamiętamy, że komuna kiedy czuła się zagrożona to chciała ucinać ręce, natomiast dzisiejsza postkomuna bezczelnie odcina nas od przynależnych nam praw. Leszek Miller przewiduje: „Jeśli PiS przegra wybory, to nie odda władzy”. Tocząca się aktualnie kampania wyborcza jest oparta na emocjach. Wybory wygrają ci, których bardziej widać i słychać. Atmosfera wyborcza dominuje we wszystkich mediach, także przy rodzinnych stołach i w rozmowach ze znajomymi. Trwają różnego rodzaju akcje wyborcze w których rzadko chodzi o program, a najczęściej o przedstawienie swoich konkurentów w jak najgorszym świetle. Tęsknimy za dawnym podziałem na My i Oni, kiedy to Onych nie wskazywano imiennie. Dzisiaj nazwiska Tuska i Kaczyńskiego są w mediach codziennie powtarzane setki razy, głównie w negatywnym świetle. Paski TVP Info informują nas o „wyciu postkomuny”, którą oczywiście zdaniem rządzących jest dążąca do władzy opozycja. Partyjno – rządowe media nie widzą natomiast „kwiczenia postkomuny” trzymającej się wszelkimi sposobami koryta. Mamy na myśli pisową postkomunę walczącą nie tylko o pozostanie w polityce, ale przede wszystkim o to, aby pozostać na wolności. Może im się to udać, bo prawdą jest, że część rodaków żyje, jak mówi Kaczyński - w „urojonej rzeczywistości”. Wierzy, że to on wyciągnął Polskę z dziadostwa po 2015 roku, a Morawiecki jest premierem z prawdziwego zdarzenia, a nie kłamcą i bambikiem. Wierzy także, iż Glapiński nie jest komediantem, a baner o treści „Obciążanie NBP i rządu za wysoką inflację, to narracja Kremla”, który wywiesił na budynku NBP mówi prawdę. Tymczasem dziadostwo trwa w najlepsze.

Region dialogu?

Odnosimy wrażenie, że w trakcie obecnej kampanii wyborczej polityka polska osiągnęła swoje dno. Nie zapominamy jednak iż istnieje możliwość dalszego rozwoju metod walki politycznej. Niemiecki polityk i publicysta, Carlo Schmid mówił – „Partie nie stawiają sobie dziś pytania, czy ich program jest rozsądny, lecz czy jest atrakcyjny”. Co obiecuje wyborcom PiS, aby wygrać wybory? Oczywiście pieniądze. Jesteśmy bezczelnie przekupywani, własnymi i pożyczonymi pieniędzmi, a w ślad za tym podąża drożyzna. Przyszłość maluje się czarno. W 2024 roku grozi nam najwyższa inflacja i najwyższy deficyt w UE. Platforma czaruje nas hasłem – „Szczęśliwej Polski już czas”. To prawda, ale nie wiemy na czym to szczęście ma polegać. Konfederacja nie chce Żydów, UE, a więc i Niemców, homoseksualistów i podatków. Polexitowa narracja staje się programem wyborczym Zjednoczonej Prawicy i Konfederacji. Wszystko jasne, tymczasem Mniejszość Niemiecka (MN) listy pisze do wszystkich partii zadając im 10 pytań. Odpowiedzi miałyby nam pomóc dokonać wyboru właściwej partii. My tymczasem naiwnie myśleliśmy, że MN będzie jedynie apelować o poparcie swojego komitetu wyborczego. W stan głębokiego zdziwienia wprawiło nas hasło wyborcze Mniejszości, które brzmi – „Opolskie regionem dialogu”. Przypominamy sobie „dialog” towarzyszący zaborowi pod opolskich gmin przez miasto Opole. Mamy świeżo w pamięci dialog ministra Czarnka z przedstawicielami MN o finansowaniu nauki języka niemieckiego i morały wiceministra Kowalskiego w tej kwestii. Obserwujemy różnego rodzaju dyskusje w mediach, w których próżno doszukiwać się cech dialogu prowadzącego do jakiegoś porozumienia. Powiedzmy sobie szczerze, że w regionie daleko jest do dialogu różnych sił politycznych i różnych grup etnicznych. Na razie ciągle aktualna jest znana z „Wesela” Wyspiańskiego, diagnoza – „ każdy sobie rzepkę skrobie”. Dzięki Bogu bez ostrego konfliktu, co  wynika bardziej z głębokiej obojętności, niż wartości chrześcijańskich  głoszących miłość bliźniego.

Zaniedbany elektorat

Nie będziemy MN podpowiadać strategii wyborczej, bo nikt nas o to nie prosił. Nie możemy jednak być obojętni wobec szumnych zapowiedzi liderów Mniejszości, że idą po dwa mandaty poselskie oraz wobec sugerowanej nam kolejności liderów na liście wyborczej MN – Ryszard Galla, Rafał Bartek, Zuzanna Donath-Kasiura. Przewidujemy w oparciu o aktualne sondaże, rozeznanie w polityce, nastroje w naszym etnicznym elektoracie i znajomość istoty ruchu MN od początku jego istnienia, następujący podział mandatów do Sejmu w woj. opolskim. Obóz PiS-u i Platformy łącznie 9 mandatów, Konfederacja -  1 mandat, Polska 2050 i PSL łącznie 1 mandat, Lewica -  1 mandat. Jak widać, nie przewidujemy w dzisiejszej sytuacji  społeczno - politycznej mandatu dla MN. Skąd ten pesymizm? Autochtonów mamy w województwie około 250 tysięcy, co przekłada się przy średniej frekwencji na około 100 tys. głosów aktywnego elektoratu etnicznego. Rekordowa liczba, to 124,5 tys. (32,35% głosów) którą osiągnął Henryk Kroll w 1990 roku podczas wyborów uzupełniających do Senatu, przekonując do siebie ludzi deklaracją – Ich bin ein Schlesier. Aktualny 100 tys. aktywny elektorat etniczny, to ok. 70 tys. Ślązaków i 30 tys. Niemców. W wyborach samorządowych MN uzyskuje 50 do 60 tys. głosów, bo głosują na nią również Ślązacy, którzy w kwestii sprawowania władzy, mają większe zaufanie do Niemców niż do Polaków. W politycznych wyborach do Sejmu, Niemcy zostają sami ze swoimi 30. tys. głosów. Lekki spadek o 2 do 4 tys. głosów grozi utratą jedynego mandatu poselskiego. Przypuszczamy, że tym razem to nastąpi. Powody: nadal trwa asymilacja, w MN zostały jednostki słabe intelektualnie, MN nie potrafi korzystać z dorobku swoich samorządowców i nie przedstawiła się dotąd Ślązakom jako obrońca ich interesów. Brak charyzmy i zaniedbania liderów - Gaidy, Galli i Bartka doprowadziły do tego, że TSKN nie panuje już nawet nad swoim elektoratem. „Babcie” chcą głosować na PiS, bo „ żywią i bronią (wiary)”, a młodzi na Konfederację, bo tak im podpowiada internet. Ponadto PiS i Konfederacja posiadają ukryty elektorat, który się nie ujawnia w sondażach. Nie rozumiemy, dlaczego  młodego Bartka satysfakcjonuje etat formalnego przywódcy MN. Dlaczego umieszczając na pierwszym miejscu listy wyborczej Ryszarda Gallę, oddaje mu naturalne przywództwo w MN, akceptując nijako rządy starców w Mniejszości. Młodzi nie słuchają już starszych, uważają, że seniorzy PLUS mogą być niedzisiejsi i nierozumni, ale nie śmieszni. Co do Senatu; myślimy, że liderzy MN nie są aż tak nierozumni, aby wystawić swoich kandydatów w nadchodzących wyborach. Mimo wszystko życzymy sukcesów, bo cóż nam zostało.