Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

            Po wielu miesiącach trwania kampanii wyborczej, pan Prezydent w końcu zdecydował się na formalne ogłoszenie terminu wyborów. Główny oponent obozu rządzącego, Donald Tusk rzucił z tej okazji hasło: „Października piętnastego pogonimy Kaczyńskiego”. Jest za co, bo osiem lat po dojściu PiS-u do władzy polityka zagraniczna, sądownictwo, szkolnictwo, służba zdrowia, znajdują się w katastrofalnym stanie. Nikt wcześniej nie zawłaszczył w takim stopniu mediów, instytucji państwa, gospodarki, czy finansów publicznych.

Odsunięcie partii PiS od władzy nie będzie łatwe. PiS-owska nomenklatura, gorsza niż ta z czasów komuny, a szczególnie obecny właściciel Polski, nie mają szans na jakikolwiek odwrót. Za nimi jest ściana, gorsza od tej na granicy z Białorusią, bo za nią widmo utraty posad, synekur i związanych z tym apanaży oraz profitów. Nie sposób też wyobrazić sobie Kaczyńskiego bez władzy, bez setek policjantów, bez klakierów, bez bizantyjskiego otoczenia i teatralnych efektów. PiS nie może dobrowolnie oddać władzy, a tym samym dopuścić do wolnych i uczciwych wyborów. Przed nami więc największa bitwa w wojnie polsko – polskiej w III RP.

Porażające pytania

Na początek, aby zmanipulować wybory, bardziej zmobilizować swój elektorat i pozyskać dodatkowe środki na propagandę, Prezes postanowił, że wyborom będzie towarzyszyć tak zwane referendum. Zgodnie z Konstytucją, referendum ogólnokrajowe może dotyczyć spraw o najwyższym znaczeniu dla państwa, na przykład wprowadzenia euro. Partia przedstawiła nam cztery pytania dotyczące spraw już rozstrzygniętych, bez istotnego znaczenia dla państwa. Jest w nich zawarta podpowiedź, aby zagłosować 4 X Nie.  Nie będziemy ich przytaczać, bo są porażające, niżej wszelkiej krytyki, a ich poziom jest taki, że każdy szanujący swoją godność obywatel będzie się wstydził wziąć udział w tym referendum. Przy ich redagowaniu, Prezes widocznie kierował się refleksją, że PiSowy lud jest jeszcze ciemniejszy niż sądził Jacek Kurski. Wrzutka w postaci referendum sprawiła jednak, że wszyscy o nim dyskutują. Nie ma wątpliwości, że referendum wzmocni skuteczność kampanii wyborczej obozu władzy, niezależnie od jego wyniku. Nie dyskutujemy o inflacji, olbrzymich wydatkach na zbrojenia, braku mieszkań, o konflikcie z UE i braku europejskich środków finansowych. W mediach nie analizuje się sytuacji finansowej państwa, przyjmuje się oficjalną propagandę o najlepszej gospodarce europejskiej prowadzonej w Polsce i najsilniejszej armii. Referendum staje się skuteczną przykrywką dla niewygodnych dla partii problemów. Partia kolejny raz podyktowała opozycji przebieg dyskusji wyborczej. Komisje wyborcze będą miały o wiele więcej pracy z ustaleniem wyników referendum niż z tradycyjnie ustalaniem wyników wyborów do Sejmu i Senatu. Możemy odmówić udziału w referendum, ale musimy się liczyć z tym, że ta odmowa będzie odnotowana w spisie wyborców, co naszym zdaniem narusza  tajemnicę głosowania. Partia pozyska listę wrogów, którą w przyszłości może wykorzystać.

Pustka bez Tuska

Najpierw jednak musi wygrać wybory, a to nie będzie łatwe. Samodzielne rządy PiS są wykluczone. W rachubę wchodzi jedynie utworzenie po wyborach rządu z Konfederacją. Polityka domaga się zaangażowania rozumu, więc pytamy – Czy rozumny wyborca wyobraża sobie rządy dwóch starców, naczelnika Kaczyńskiego z monarchą Korwinem – Mikke i plączącym się między nimi Prezydentem? I dalej – Czy ktoś wyobraża sobie jedną trzecią ministerstw w rękach Konfederacji? Każdy wyborca powinien w swojej podświadomości zakodować, że Konfederacja jest jedynie gorszym PiS-em i nie godzić się na to, aby w Polsce nieszczęścia chodziły parami.  Prezes wyraźnie określił stawkę wyborów. Jest nią powstrzymanie Tuska przed powrotem do władzy. Powiedział iż będzie to ciężka batalia w której nasze wojsko musi być bitne, dzielne i odważne. Do tego wzywa swoją „armię” najbardziej bojaźliwy polityk w powojennej historii Polski. Nijak nie koresponduje z nim przedstawione nam hasło wyborcze – „Bezpieczna przyszłość Polski”. Może dlatego zamiast Prezesa, na pierwsze spotkanie w ramach objazdu PiS po Polsce oddelegowano bezczelnego i aroganckiego Premiera. Spotkanie miało miejsce w Gorlicach (Małopolska), które do tej pory było jednym z mateczników PiS. O tym, że otwarte spotkanie z Premierem  odbędzie się na gorlickim rynku poinformowano mieszkańców tydzień wcześniej w miejscowych kościołach. W dniu spotkania, na rynku, wokół podium zgromadziło się niewielu sympatyków PiS-u. Po prostu wstydzili się jawnie okazać swoje oddanie i przywiązanie do tej partii. Nie chcieli w oczach sąsiadów uchodzić za zdziwaczałych cudaków, tym bardziej, że wokół rynku zgromadziły się setki bardzo głośnych przeciwników Morawieckiego. Z tego powodu, a nie deszczu, spotkanie przeniesiono do sali, gdzie Premier spotkał się jedynie ze swoimi przywiezionymi klakierami i pięknymi, przyozdobionymi wianuszkami paniami z KGW. Mieszkańców na spotkanie nie wpuszczono. Stali pod salą z transparentami i wołali – Wychodź z nory, chodź na rynek. Co do samego przemówienia, to gdyby je pozbawić złośliwości, antytuskowych i antyniemieckich akcentów, byłoby puste i bez treści.

Przeciwko sobie

Ciekawostką jest to, że Morawiecki pluje na Niemcy chociaż studiował i prowadził projekty badawcze na niemieckich Uniwersytetach oraz odbywał staż w Niemieckim Banku Federalnym. Podobnie Morawiecki traktuje Tuska, który powołał go za swoich rządów w skład Rady Gospodarczej przy Premierze. To w naszych oczach przesądza o jego psychice. W strategii wyborczej Prezesa, tacy ludzie jak Premier są potrzebni do przekonywania Polaków, że źródłem wszelkiego zła w Polsce jest niemiecka Bruksela, a najgorszym Volksdojczem z Wehrmachtu i niemieckim namiestnikiem na Polskę jest ryży Tusk. Brakuje tylko zmiany frazy w Rocie na „Nie będzie ryży pluł nam w twarz”. Źródło nienawiści Prezesa do Niemców ma związek z artykułem w Die Tageszeitung, gdzie w 2006 roku ukazał się satyryczny artykuł – „Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem”. Jego autor napisał, że Kaczyńscy należą do generacji, która nawet przed przyjściem na świat miała na pieńku z Niemcami. Są dla Polski zbawieniem, a ojczyzna to oni sami. Artykułem zajęła się polska Prokuratura, jednak do zerwania stosunków dyplomatycznych nie doszło. Od tego czasu Prezes ma jednak  obsesję na punkcie Niemiec i wszystkiego co się z Niemcami kojarzy. Ślązacy nagle stali się ukrytą opcją niemiecką; podejrzany jest każdy, co je kartofle zamiast ziemniaków. Dorwano również nas (MN). Podobno jesteśmy bez kraju, bez narodowości, tacy niepotrzebni nikomu. Bez nas będzie ponoć w Polsce więcej świeżego powietrza. W takiej to atmosferze nasze babcie szykują się do głosowania na PiS, a nasze młode, niedokołysane zgrywusy na Konfederację. Nie wyobrażamy sobie głosowania na PiS, szczególnie kiedy na jej listach znajdzie się „ministerialny kartofel”, Opolszczyźniak -  Janusz Kowalski. Byłoby to głosowanie przeciwko sobie. Ale cóż, głupota nie lubi pustki. Ta galicyjska się dawno skończyła, może po wyborach będzie się mówić o politycznej głupocie Ślązaków. Paskudna wizja.                  

Komentarze

0
Medvidek
5 months ago
Niestety prawda. Religianctwo takie samo i średniowieczna mentalność, jak prawie 700 lat temu, zadecydowały o bezwarunkowej miłości do pisu, co również jest zasługą niektórych "hipnotyzujących" prawicowo radykalnych czarnych towarzyszy, którym pomroczność jasna i rydzykanctwo nadal towarzyszą. Czechizacja Śląska po oddaniu go przez Kazimierza Wielkiego zdała się na nic. Chyba jedyną normalną częścią heimatu jest Ziemia Cieszyńska, szczególnie ta po drugiej stronie lub okolice Hulczyna. W Českém Těšíně nikt nie patrzy, kto do jakiego kościoła chodzi, a sklepy są otwarte w niedziele. Całe szczęście, że jeszcze jesteśmy w UE i od późnej jesieni 2007go roku nie musimy czekać na śląsko-śląskich granicach w celu detoksu od dyktatur(w)y. Co będzie, jeśli pisizm to zmaści?
Like Like Cytować