Wydanie/Ausgabe 131/04.04.2024

Każdy Adwent, który przeżyliśmy, był inny od poprzedniego. W tym roku nasz Adwent ma szczególny, polityczny wymiar. Od dnia wyborów obserwujemy bieg wydarzeń towarzyszący tworzeniu nowego rządu. Minęło siedem tygodni od wyborów, gdy zapalaliśmy pierwszą świecę adwentową, a nowego rządu jeszcze nie było. Dane nam było jedynie obserwowanie w mediach kolejnych edycji rządów Morawieckiego, coraz bardziej kiepskich i żałosnych. Trudno było odróżnić, czy przedstawiani nam nowi członkowie rządu, to kandydaci Morawieckiego, Kaczyńskiego, czy osoby z łapanki.

Podczas zaprzysiężenia, wszyscy oni zwracali się o pomoc do Pana Boga, tak jakby nie wiedzieli, że nieudacznikom nawet Bóg pomóc nie potrafi. Tuż po ogłoszeniu wyników wyborów, najstarszy stażem poseł, Marek Sawicki z radości zanucił w telewizyjnym studiu przedwojenną piosenkę: / To ostatnia niedziela/ Dzisiaj się rozstaniemy/ Dzisiaj się rozejdziemy/ Na wieczny czas/. Okazało się, że nie jest to takie oczywiste.

Czas smuty

W Polsce nic nie jest proste, a zwłaszcza w polityce. PiS nie był przygotowany na przegranie wyborów, a tym samym na naturalne przekazanie władzy zwycięskiej opozycji. Potrzebował czasu, żeby móc zabezpieczyć swoje partyjne interesy i interesy swojaków, ale także czasu na oswojenie się z przegraną. W tym celu posłowie PiS nadal zachowywali się tak, jak gdyby naprawdę wygrali wybory. Przekonanie o słuszności tej misji było tak potężne, że sami uwierzyli w to, że można jeszcze przekonać wielu Polaków - katolików do możliwości uratowania Polski, poprzez kontynuowanie rządów PiS-u. Rządów, których programem miał być zlepek kilkudziesięciu punktów z programów ugrupowań tworzących zwycięską koalicję wyborczą. Morawiecki nadał mu nazwę Dekalogu Polskich Spraw. Brak znajomości arytmetyki wyborczej, a także arytmetyki biblijnej, nie przeszkadzał Premierowi w wykazywaniu wiary w możliwość uzyskania sejmowej większości dla swojego nowego rządu. Była to jednak wiara na użytek nierozgarniętego ludu, którego zadowalał coraz większy socjal i igrzyska. W kraju panowała taka atmosfera, jak przed bardzo ważnym meczem piłkarskim. O ile jednak piłka łączy Polaków, to polityka w zdecydowany sposób ich dzieli. Obrady nowego Sejmu i sposób ich prowadzenia, były obserwowane przez miliony Polaków, co jest ewenementem w kraju, gdzie zainteresowanie polityką nigdy nie było wysokie. Powoli kończy się czas smuty, czas okradania Polski i Polaków, czas betonowania posad i synekur. Kończy się czas kombinatorów i głupawych ideologów. Czas biegnie nieubłagalnie. Zapaliliśmy drugą świecę adwentową i w tą drugą niedzielę adwentową rozpoczynamy pisanie niniejszego tekstu. Starej, obcej nam kulturowo władzy pozostało jeszcze tylko kilkadziesiąt godzin istnienia. Żywimy taką nadzieję, bo wierzymy w przesłanie śpiewanej obecnie w Kościołach adwentowej pieśni - „Niebiosa rosę…”; w to, że Pan już jutro ześle Tego, co ma być zesłany.

Premierów dwóch

Mijają dwa miesiące ukradzione Polakom przez PiS. Kończą je dzisiaj (10 grudnia) nijako symbolicznie, ostatnie - mamy nadzieję - obchody miesięcznicy smoleńskiej. Ten ostatni apel partyjny PiS-u nie był już tak liczny jak zwykle. Widać, że razem z partią gaśnie Słonce Żoliborza. Jutro będzie dniem dwóch premierów. Dniem dwóch wizji Polski w Europie i na świecie, które będą nam przedstawiać Mateusz Morawiecki i Donald Tusk. Będzie się działo.

 Premier Morawiecki wygłosił pożegnalne expose, które nie uzyskało akceptacji Sejmu, tym samym po ośmiu latach PiSowe, populistyczne rządy przeszły w końcu do historii. Następnie nastąpił od dawna oczekiwany wybór nowego premiera, Donalda Tuska.

Z tym faktem psychicznie nie poradził sobie prezes Kaczyński. Na zakończenie obrad Sejmu, tuż po odśpiewaniu hymnu, żałosny dziadek bez trybu wszedł na mównicę i wykrzyczał, że Tusk jest niemieckim agentem. Tym uczynkiem Kaczyński dowiódł, że jest polskim chamem, którego należy postawić w stan oskarżenia. Kolejny dzień obrad Sejmu okazał się najczarniejszym dniem polskiego parlamentaryzmu.

Po wygłoszeniu expose i przedstawieniu składu nowego rządu przez premiera Tuska, posłowie PiS i Konfederacji zdecydowali się na zadanie mu w sumie około dwustu pytań.

Było to młócenie słomy przy pomocy cepa; w oczy rzucał się brak kultury osobistej posłów. Ich zachowanie tworzyło atmosferę, której masa krytyczna musiała w końcu zostać przekroczona. Tak się też stało za sprawą wybrańca podkarpackiego ludu, Grzegorza Brauna.

Przeciążony polityczną aktywnością umysł posła, nie zdążył powstrzymać go od zakłócenia Święta Chanuki, które od lat ma miejsce w siedzibie Sejmu. Uruchomił gaśnicę i siejąc zamęt, ruszył z nią sejmowym korytarzem, aby zgasić chanukowe świece.

My rozumiemy Brauna, bo to przecież prawdziwy Polak jest – patriota i wzorowy katolik, ale nie rozumie go cywilizowany świat.  Jednomyślnie potępiła jego zachowanie stolica Podkarpacia - Rada Miasta Rzeszów; prof. Marian Turski nazwał go polskim faszystą, ale to za mało.

Dziękujemy Polsko

Po wyborze na urząd premiera, Tusk powiedział – „Nasza ojczyzna to miejsce politycznych cudów”. Uwierzymy, kiedy Braunem, Kaczyńskim i innymi politykami, którzy łamali prawo zajmie się w końcu polski wymiar sprawiedliwości. Nie będzie to łatwe i być może trzeba będzie sięgnąć do ekstraordynaryjnych metod zaproponowanych w 2015 roku przez Kornela Morawieckiego.

Podczas sejmowej dyskusji nad wyborem sędziów TK powiedział: „Nad prawem jest dobro Narodu! Prawo, które nie służy narodowi to bezprawie!” Jego słowa zostały przyjęte przez posłów PiS owacją na stojąco.

Tę filozofię na krótko polecamy rządzącej koalicji, ponieważ stricte demokratycznymi metodami z antydemokratycznym obozem PiS-u, sobie nie poradzą. Nie można sobie pozwolić na bezradność, bo to najgorsza rzecz, jaka może się przytrafić politykowi. Bezradność nie dotyczy Donalda Tuska, który ostatnio został uznany przez dziennikarzy międzynarodowego magazynu Politico, za najbardziej wpływowego polityka w Europie. Tusk wygrał walkę o dusze Polaków i razem z nimi walkę o demokratyczną, nowoczesną europejską wizję przyszłości Polski.

Wzruszający był napis na autokarze, którym nowy Rząd udał się na uroczyste zaprzysiężenie. To hasło „Dziękujemy Polsko”, które spotyka się tylko z okazji największych historycznych upamiętnień, jest także naszym hasłem. My, Ślązacy i członkowie Mniejszości Niemieckiej, podobnie jak wielu Polaków byliśmy przez ostatnich osiem lat pozbawiani wolności i godności, zaliczani do najgorszego sortu obywateli. Zaś społeczeństwo, z którym się utożsamiamy, przedstawiane było Polakom, jako naród chamów i lumpów. Mamy nadzieję, że zaściankowe, narodowo – katolickie państwo już do nas nie powróci, że nie pozwolą na to kolejne pokolenia.

Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia I Nowego Roku życzymy naszym Przyjaciołom i Czytelnikom zdrowia i odpoczynku od polityki.